niedziela, 14 lipca 2013

ROZDZIAŁ XV "Imamashi, Kagamine i dwie nowe. Coś, co już nie wróci."

- Konan nosiła w sobie życie - odpowiedziałam, podchodząc do okna.
Cisza.
- Co to znaczy? - zapytał Kisame.
- Ten skurwysyn zabił to, co dla kobiety jest najważniejsze - zaczęłam - Zabił skarb Konan.
- Katsumi, jaśniej - Zetsu - biała połówka.
- Właśnie kurwa. Jesteśmy tępi - czarna połówka.
Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze.
Łza ponownie spłynęła po moim policzku.
- Konan.. Była w ciąży.

*** Katsumi ***

Szłam po korytarzu, bez celu. Oczy piekły mnie niemiłosiernie, serce bolało jak nigdy dotąd. Miałam ochotę uciec schować się i nigdy nie wychodzić. Nie wyobrażałam sobie mojej dalszej egzystencji. Nienawidziłam się za to, że nie potrafiłam w żaden sposób pomóc. Tak cholernie mnie to bolało. Oparłam się o ścianę ramieniem i spuściłam głowę, roniąc kolejne łzy. Nienawidziłam tego uczucia. Tak bardzo nienawidziłam być bezradną.

Stałam tam i myślałam, czemuż to los spłatał mojej kochanej matce i ojcu figla, że spłodzili takie beznadziejne dziecko. Pod jendym względem kochałam ich za to, a pod drugim wprost nie umiałam zrozumieć woli Boga. Kolejne łzy spływały po mojej twarzy, zaczęłam łkać. Zatkałam sobie usta ręką, żeby wyglądać trochę mniej żałośnie. Mimowolnie jednak zaczęłam przeraźliwie płakać. Tak bardzo mi jej brakowało. W takich chwilach pewnie wręczyła by mi jakieś romansidło i wepchnęła bomboniarkę czekoladek, potem podpuściła mnie, żebym podłudziła Sasori' ego i spędziła upojną noc w ramieniach ukochanego (bo nim jest) i obudzić się następnego dnia w jego objęciach spełniona i zadowolona z życia. Ale jej nie było. Jedyną kobietą w tej organizacji była teraz Nikushimi, podpięta do kroplówki i w stanie śpiączki. Współczuje jej, też nie miała w życiu za kolorowo, a mimo to jest twarda, ale jednocześnie urocza. podziwiam ją za to z całego swojego okropnego serca.

Lubiłam jej zapach, jej uśmiech (brzmi lesbijsko). Jej rady były dla mnie jak seks z Sasori' m. Nienawidzę jej za tą cholerną bezmyślność. Kocham za dobroć, mimo jej morderczego zawodu. A teraz jej nie ma. Pustka, ból.

Stałam i łkałam, ręka była już cała mokra od łez. A one też nie chciały przestać lecieć z moich oczu. Właśnie tego w sobie nie lubiłam najbardziej - tej bezradności.

Poczułam na sobie czyjąś dłoń. Nie chciałam jednak odwracać głowy w stronę, gdzie stał mój towarzysz. Przetarłam szybko oczy i mokrą dłoń, ale głowy nie uniosłam.
- Proszę, tylko już nie płacz. Nienawidzę, jak kobieta płacze. Szczególnie, że ta kobieta jest całym moim życiem - usłyszałam błagalny, a zarazem kojący głos przy moim uchu.
I za tym głosem, poszłabym nawet na koniec tego cholernie dziwnego świata. Odwróciłam się i wtuliłam w jego klatkę piersiową, jak małe dziecko. I ponownie zaczęłam płakać. Jak sześcioletnia dziewczynka, która nie dostała swojego ulubionego lizaka. Jęknęłam głośno i ponownie zaniosłam się łzami.
- Proszę cię, Kagamine - powiedział znowu, teraz jego ból i błaganie było słychać bardzo wyraźnie.
- Tak.. tak mi jej... mi jej bra.. brakuje - wydukałam.
Odwzajemnił mój uścisk i zaczął gładzć po włosach jak dziewczynkę, która naprawdę nie dostała swojego przysmaku.
Z organizacji wyszło dwóch mężczyzn, nie słyszałam głosów. Nie widziałam twarzy. Nie wiedziałam, kto wyszedł. Jednak miałam jakieś dziwne uczucie w środku, które dawało mi nadzieję - dzisiaj zdarzy się coś dobrego.
- Wiem, skarbie - powiedział, całując moje włosy - choć do salonu.
Podniósł mnie jak małą dziewczynkę - swoje dłonie trzymał pod moją pupą, ja obejmowałam go za kark, a głowę położyłam na swoich rękach. Czułam teraz jego zapach - dzisiaj pachniał czekoladą, zresztą jak zawsze, bo wiedział, jak uwielbiam ten zapach. Poczułam, że Sasori się załamuje - więc musiał usiąść na kanapie. A ja już nie płakałam, siedziałam wtulona w niego, a on położył mi jedną dłoń na biodrze, drugą na plecach. Jego oddech drażnił moją szyję.
- Wszystko się ułoży. Może jeszcze dzisiaj poznasz dwie osoby, może jedną. Ale wszystko będzie dobrze. Tylko już nie płacz, bo się chyba załamię - powiedział, a mi zaświeciła żarówka w głowie.
- To po to były te akta? - zapytałam cicho.
- Po to. Będziemy mieć nowe członkinie - powiedział.
- Ale po co moje akta i Shimi? - pytałam dalej.
- Mamy mało informacji na wasz temat. To dlatego. A, jeszcze jedno. To normalne, że twój naszyjnik się kłóci sam ze sobą? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego, jak na wariata.
- Robisz sobie ze mnie jaja? - zapytałam, patrząc na niego uważnie. Jego oczy nie kłamały, on nie żartował - Nie, jednak nie.
- Więc? - dopytywał, a ja myślałam, że chyba to ja wariuję i przenosi się to na mój naszyjnik.
- Nie słyszałam, żeby przedmioty martwe bądź nieożywione - to jest jeden pies, wszystko jedno - gadały. Ja bynajmniej nigdy nie słyszałam. - Odpowiedziałam.
- Dziasiaj rano przemówił w twoim pokoju, jak wyszlaś. Były dwa głosy - powiedział.
- A ja posiadam dwa demony - dodałam kolejnączęść układanki.
- Robi się ciekawie, ciekawe jakie mają umiejętności - w drzwiach stała Shimi.
- Kurwa, ty wariatko! - krzyknęłiśmy razem z Sasori' m i poderwaliśmy siędo pozycji stojącej.
- Spadaj, nudziło mi się - odpowiedziała, kompletnei nie zwarzając na swój stan zdrowia. Idiotka, debilka.
- Nudziło ci się?! Czy ty wiesz, co myśmy przeżyli przy twoim ciele?! - krzyknęłam.
- Orgazm? Spełnienie, podniecenie? - odparła sarkastycznie, a ja widziałam, jak Sasori robi się bardzije niespokojny i zaciska pięści. Jeszcze chwila i ją udusi - Wszystko jedno. Co ty mi zrobiłaś? - zapytała, podnosząc koszulę. Jak dobrze, że miała majtki.
- Wszystko jedno?! Ty nam umarłaś cztery razy na stole, a ty mówisz "Wszystko jedno"?! Ciebie chyba do końca pojebało, Nikushimi! - no nie, Sasori wybuchł. Nie dziwię się.
Zdziwiła się nie na żarty.
- Ja? - przerwa - Ja? - wdech - Umarłam? I to czrtery razy? - wydech. Wdech - przecież jestem nieśmiertelna!
- A jeśli chodzi o blizny, to mogęci je w każdej chwili usunąć. Tylko proszę - podeszłam do niej. Jak to dobrze, że jest tego samego wzrostu, co ja. No, może ciutkę wyższa - Nie rób tak więcej - przytuliłam ją - Nie chce i ciebie stracić, ty choolerny demonku!
Musiała się zdziwić, bo napięła mięśnie. Po chwili odwzajemnila uścisk.
- Nic z tego nie rozumiem - powiedział Sasori, a ja odwróciłam się do niego twarzą - Co ten naszyjnik potrafi, oprócz przywołania i kontrolowania Juubiego?
- Nie wiem. Być może są w nim umieszczone twoje demony - powiedziala Shimi.
- W tym naszyjniku są demony, które potrafią zrobić niemal wszystko. Mogą nawet pojawić się obok ciebie, w czystej postaci, jako cżłowiek z nad naturalnymi zdolnościami - usłyszałam za sobą głos Itachi' ego.
- Skąd TY to wiesz? - zapytała Shimi - To prawda, ale nigdy nie słyszałam, żeby demon z Otchłani wychodził z naszyjnika.
- Powiedzmy, że powiedziała to.. Tak jakby moja przyszywana siostra - odpowiedział, a ja strzeliłam karpia, wraz z Sasem i Shimi.
- Że co kurwa?! - wrzasnęłam razem z nimi.
- Powiedziała mi to Tenone - odpowiedział, wymijając nas i sadając na kanapie.
Rozszerzyłam oczy, a usta przykryłam dłonią.
- Niemożliwe.. - szepnęłam - to ona jeszcze żyje?
- Czemu miała by nie żyć? - Sasori.
- Trawa poluje na nią od bardzo dawna. A ostatnio zapragnęła mieć to, co ma w sobie, że przyczyniła się do porwania czerwonowłosej. Nie sądziłam, że to przeżyje - powiedziałam - chyba wątpiłam w umiejętności jinchuuriki. Jestem okropną nauczycielką.
Shimi odsunęła się ode mnie, a w jej oczach dostrzegłam panikę, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Wszyscy popatrzyli na nią, a pozostali członkowie, którzy weszli do salonu, równierz przyglądali się blondynce.
- Uzumaki.. Tenone? - zapytała, a w jej oczach rosło przerażenie.
Cisza. Głucha cisza.
- Córka Krwawej Habanero? - zapytała.
wcześniej mialam opuszczoną głowę, a teraz podniosłam ją gwałtownie.
- Dziedziczka klanu Uzumaki i Namikaze? Córka Czwartego Hokage i Kushiny Uzumaki? - ciągnęła dalej, a przerażenie pożerało ją od środka.
Otworzyłam oczy jeszcze bardziej. Wszyscy zgromadzeni równierz.
- Posiadaczka Rinnegana i krwi klanu Uchiha... Żyje? - zapytała, a ona sama chyba zamieniła się w chodzące przerażenie.
Teraz naprawdę zdziwiłam się nie na żarty.
- Rinnegan? - zapytałam, patrząc na Itachi' ego - To ty do jasnej cholery wiedziałeś, i mi nie powiedziałeś?
Nie odpowiedział.
- To dziecko ma niewyobrażalną moc. Niewyobrażalnie silną. Przecież ona jest jakl chodzący Rikudo Sennin!* Tylko mniej potęrzna. - Nikushimi.
- Z ka tyle o niej wiesz? - Kisame.
- Ona.. Ona była koleżanką Shiro. Shiro Hirohito - zakończyła, wbijając wzrok w podłogę. - Shiro zaszczepiła w niej moc Jubiego, ale przez to, że nosi w sobie Kyuubiego i namiastkę mocy pozostałych bijuu, nie wyczuła tego. Shiro naprawdęwiedziała, co robi. Że nie popełni błędu. A jednak - stała się słabsza, przez co przegrała. W tym dniu jest rocznica jej śmierci. 11 lipiec. - Zakończyła.
Coś mnie tknęło.
- 11 lipiec? Jak ona wyglądała? - zapytałam
- Zakrywała swoje znamiona podkładem. Ale miała czerwone oczy i białe włosy. Wyglądem przypominała ciebie. Nosiła niebieskie ciuchy i wisiorek z księżycem - powiedziała, a po chwili ciszy dodala - Była twoją siostrą.
Dodałam dwa do dwóch.
- Siostrą? siostrą?! - zaczęłam panikować, aż mnie głowa rozbolała. Wzrok wszystkich skierował się na mnie - chcesz mi powiedzieć, że zamienilam swoją własną siostrę w marionetkę?! - panika. Panik i jeszcze raz panika.
Szok na wszystkich twarzach wymalował się niemal momentalnie. Miałam siebie dosyć.
- Mam siebie dość. Nienawidzę siebie jeszcze bardziej, niż 20 minut temu - powiedziałam, wyminęłam wszystkich i wyszłam z pomieszczenia. A kolejna łza spłynęła po moim policzku.
Usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła. A potem trzas rozwalanego drewna. A potem odgłos rozpieprzanje skały.
- Do jesnej cholery, kurwa mać! - kobiecy głos - Puść mnie, pedale jebany!
- No rzesz! Nie rozdzieraj mi tego bandarza, zboczeńcu niewyrzyty do seksualnie! - krzyk drugiej laski. Stała na korytarzu, a do mnie podeszła dziewczyna z zielonymi oczkami.
- Kurwa, ja pierdolę, zaraz tu coś rozpierdolę! - powiedziała, i stanęła ze mną twarzą w twarz. Wow, tyle mogłam powiedzieć.
- Shi Uruha - wycedziłam przez zęby.
- Miło mi, a ty to kto? - zapytała.
- Dobra, miały być dwie dziewczyny, a jakoś widzę jedną - powiedział Kakuzu, kiedy Hidan wepchnął (cały ześliniony)  brązowowłosą dziewczynę do pomieszczenia.
Dziewczyna, z którą gadałam, zrobiła dziwną minę i zaczęła jej pulsować żyłka na czole. Podeszła na Kakuzu i jebnęła do z całej pety w facjatę. Po raz pierwszy tego dnia roześmiałam się tak donośle, że inni poszli za mną w ślad.
- To jest dziewczyna - powiedziałam, ocierając łzy. Ale tym razem łzy szczęścia.
- Jestem dziewczyną! - powtórzyła za mną.. Hmm.. Blondynka.
- A ty? - zapytałam dziewczynę o fioletowych oczach - Nagasaki Kirameki?
- Tsa... Kira, błagam - powiedziała.
Oby dwie popatrzyły znacząco na mnie i Shimi, która do mnie podeszła.
- Hirohito Katsumi.
- Kuro Nikushimi.
- O! Imamashi, o której tyle słyszałam... - Uruha.
- ... I Kagamine, która ma anielski głos - Kira.
- Miło - powiedziałyśmy razem z Shimi.
Nastala cisza. Przerwał ją lider.
- Zapraszam do mojego gabinetu.
Dziewczyny posłusznie wyszły z pomieszczenia.
A ja ulotniłam się z Sasori' m.

Zamknął drzwi na klucz i przycisnął mnie do ściany.
- Nie masz nic przeciwko? - zapytał.
- Seks z tobą? Zawsze i wszędzie. Tylko zawsze bez widowni - powiedziałam, uśmiechając się zwycięsko.
Prychnął, ale po chwili wpił się w moje usta.
- Kocham Cię - powiedział, kiedy leżałam już całkiem naga na swoim łóżku.
- Ja Ciebie też.

*********************************************************

I tym oto sposobem zakończyłam pierszą serię, którą zatytuowalam: "Coś, co już nie wróci"

Myślę, że spełniłam wszystkie wasze oczekiwania. Jakiś niedosyt? Pisać, jakiś One - Shot postaram się wymyślić.
Chciałam gorąco podziękować wszystkim czytelniczką za wsparcie, oraz za motywujące komentarze. Mam na myśli stałe czytelniczki bloga:
Ningyo Morri.
Uruha - czy też Paulina Stein.
Melodineju Hitsune.
Neko Fuyu.
Isabel Wither.
Akasuna Koori.
Hana - chan.
Yuna N.
Nikushimi Kuro - Patrycja Buba. Tak na sam koniec, w końcu ona też jest współtwórczynią tego bloga.
Z góry bardzo przepraszam, jeżeli kogoś ominęłam, a komentuje i czyta. No i oczywiście dziękuję z całego serca pozostałym czytelnikom - Domo Arigatoo.

Życzę udanych wakacji. Wracam końcem sierpnia, początkiem września.

Całusy,
Utau Yami.

6 komentarzy:

  1. Cudne, ale nie musiałaś tak pokazywać mojego charakteru ^^' Ale i tak jest świetne.
    Odpocznij przez ten czas!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre tajemnicze zakończenie tej serii.:)) Ciekawią mnie te nowe postacie, które wprowadziłaś w opowiadania ;)
    Ta seria, zdecydowanie udana :D Dużo się działo, wszystko plątało no i Konan umarła, co mnie smuci :( Eh...
    Miłego odpoczynku, ale wiesz... Jakbyś chciała wrócić wcześniej, to nie pogardziłabym rozdziałem :P
    Pozdrawiam! ;)
    PS: Hitsume*, nie Hitsune :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu jakieś nowe laski? O.o no zobaczymy xd i ty chyba chcesz mnie zabić wracasz dopiero pod koniec sierpnia???!!! No nie wyrobię! Wciąż mam nadzieję że jednak wróci ci zdrowy rozsądek i wcześniej doczkam się 2 serii ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero zaczęłam czytać i już skończyłam! Kurde kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie smutne... emotrampostrzałowe... i brakowo-konano'wate...
    zabierwm się za IIserię *^*

    OdpowiedzUsuń