-
Nie, ja ją odniosę.
Ty
się jeszcze wywalisz po drodze z nią, Danna, un - powiedział
blondyn.
Akasuna
skinął głową i chwilę później już leżał obok czarnowłosej.
Popatrzył
na nią raz jeszcze i szepnął:
-
Odwaga to panowanie nad strachem, wiesz?
A
nie brak strachu.. Księżniczko. Dobranoc... - pocałował ją
jeszcze w czoło.
Chwilę
później na zegarze wybiła północ.
Akasuna
przytulił do siebie dziewczynę i dał się ponieść snu.
***
Katsumi ***
Otworzłam
powieki. Przytulałam się do bardzo twardej poduszki. Uniosłam
głowę i to, co zobaczyłam, nie zdziwiło mnie za bardzo.
Uśmiechnęłam się słodko i bezszelestnie wyswobodziłam się z
ramion Sasori' ego.
-
Wracaj mi tu - mruknął Skorpion i przyciagnął mnie ponownie tak,
że wylądowałam na nim.
-
Bo co? - zapytałam, uśmiechając się słodko.
-
Bo nie zaspokoiłem swoich myśli erotycznych - powiedział.
-
Erotoman - powiedziałam i po chwili ja byłam pod nim - Ale lubie w
tobie te twoje zboczenia.
Czerwonowłosy
usmiechnął się pociągająco i wpił się w moje usta.
Oddałam
się tej chwili. Po chwili jego usta zeszły na moją szyję.
Poczułam mały ból w tej okolicy, gdzie Sasori mnie całował. No
tak, jeśli on mi zrobił malinkę, to będzie zajebiście.
-
Zostawiłem ci małą pamiątkę. Ale i tak cię jeszcze nie puszczę
- powiedział i popatrzył mi w oczy.
Ta
cholera jest taka pociągająca, że mogłabym się utopić. Te
czekoladowe oczy są takie.. Tajemnicze. Ale zauważyłam, że
odzyskały dawny blask. Powrócił mój dawny Sasori.. Ten
uśmiechnięty, ale i pewny siebie przyjaciel z dzieciństwa...
-
Nad czym tak rozmyślasz, piękna? - zapytał, przybliżając swoją
twarz do mojej. Tak, zeby mu było dobrze się na mnie patrzyć, jego
lewa dłoń oparła się obok mojej głowy, a drugą używał do
bawienia się moimi włosami.
-
Wspominam, ty przystojna szujo - powiedziałam i teraz to ja wpiłam
się w jego usta.
Kurde,
a jak dobrze całuje.
Tylko
pozazdrościć takiego kochanka xD
-
Co niby wspominasz? - zapytał ponownie.
-
Stare śmieci - powiedziałam i teraz ja wylądowałam na nim.
usiadłam sobie na jego lekko wyrzeźbionym kaloryferze. I dobrze, ze
lekko, nie lubię gapić się na taki bardzo umięśniony brzuch (
autorka też - autorka xD ). A to , ze nie jest taki wyrzeźbiony,
jak u Hidana, dodaje mu urody. Jedną ręką jeździłam po jego
torsie, a drugą oparłam się trochę po gardłem Sasori' ego i
przybliżyłam swoja twarz do jego twarzy.
-
Wtedy byłaś słodsza, niż teraz - powiedział i uśmiechnął się
zwycięsko.
O
ty cholero, ja się zemszczę! Będziesz umierał długo i boleśnie.
Problem
w tym, ze nie mam pomysłu na tą zemstę. Shimi dawno by już coś
wymyśliła.
-
Kurwa, Shimi - powiedziałam - koniec tego dobrego, leniu -
powiedziałam, pocałowałam go jeszcze i zeszłam z niego.
W
koszuli nocnej, zrobionej jakby z jedwabiu, zeszłam na dół, do
salonu.
Hidanowi
aż krew poleciała z nosa i wolną ręką, którą sobie nie walił
- bo oglądali z Deidarą pornola - tamował krwawienie. Dei zaś się
zaczerwienił. Czekać, czemu tu jest taki syf? Jedna z dwóch kanap
została przewrócona do góry nogami, stół leży rozpierdzielony
pod ścianą. Pozdro. Deidara ma jedną rękę złamaną, obity nos,
podbite oko. Hidan zaś rozpieprzoną wargę, rozpierprzony brzuch, i
złamaną nogę. Ale konia to sobie walić może -,-.
-
Chłopaki, co się tu stało? - zapytałam, krzyzując ręce na
klatce piersiowej.
-
Co tobie się stało? W piżamie, bez stanika? - zapytał Hidan,
nadal tamując krwawienie.
-
Mam stanik - strzeliłam jego ramiączkiem.
-
Niewidzialny jest, kurde? - zapytał, tamujuąc krawiwienie. Kurwa,
ile on ma tej krwi?
-
Ramiączka są przeźroczyste, tempaku - powiedziałam i podeszłam
do Deidary.
-
Co ty chcesz zrobić? - zapytał, czerwieniąc się jeszcze bardziej,
kiedy usiadłam sobie na nim okrakiem.
-
Wyleczyć cię, idioto - powiedziałam, a on zaczerwienił się
jeszcze bardziej - Oj przestań, się takie coś musiałam robić...
-
A jakie niby? - zapytał Hidan, waląc sobie nadal.
-
No wiesz, leczenie facetom męskości to też jest w moim przypadku
normalnym, medycznym zadaniem - powiedziałam - ale nie licz, że
zajrzę ci tam bez powodu - dodałam, kiedy zobaczyłam te dziwne
iskierki w oczach.
-
A szkoda - powiedział i wrócił do walenia.
popatrzyłam
na Deidarę, który ciągle miał nie mały rumieniec na twarzy.
Trzeba przyznać, brzydki nie jest. Tylko ma delikatne rysy twarzy,
to wszystko. Nie wiem, czemu na początku tak go gnoiłam. Wypadało
by przeprosić.
-
Masz złamany nos? - zapytałam, biorąc jego twarz w swoje dłonie i
podnosząc lekko do góry tak, żeby sprawiło jak najmniejszy ból.
-
Chyba tak, bo boli ja cholera - powiedział.
Dotknęłam
delikatnie, prawie nieodczuwalnie jego nosa. Lekko syknął.
-
O co znowu poszło? Przecież ty masz złamany nos - powiedziałam.
-
Pedał - Hidan.
-
Męska dziwka, kurwa - Deidara.
-
Dobra, bez kontynuacji - powiedziałam, zostawiając jego nos w
spokoju.
Do
salonu wszedł Kisame.
-
Kurwa, ale gorąco - powiedział rekinowaty - Katsumi gra w
pornolu?
Rzuciłam w nim pierwszą lepszą rzeczą, która rozbiła się na jego głowie. Taka ładna szklanka, heh.
Rzuciłam w nim pierwszą lepszą rzeczą, która rozbiła się na jego głowie. Taka ładna szklanka, heh.
Niebieski
uśmiechnął się rozbrajająco i zapytał ponownie:
-
To w takim razie co robisz, w dwu znacznej pozycji? Jesteś pół
naga, cco ogląda tylko Sasori, siedzisz na nim okrakiem... Tak się
zaczynają pornole!
Kuuurww,
jak ja mu jebne.
-
Naprawiam mu nos, kurwa - powiedziałam - nie wkórwiajcie mnie.
Możesz poczuć lekkie mrowienie - ostatnie zdanie skierowałam do
blondyna.
Hidan
chciał wstać.
-
Gdzie? Ciebie też to czeka - powiedziałam, nie odrywając wzroku od
nosa Deidary.
Posłusznie
usiadł na miejscu. No, ale daleko by nie zaszedł.
Później
śliwa pod okiem blondyna równierz zniknęła. Hidanowi równierz
wyleczyłam złamane i poobijane części ciała.
Przybliżyłam
się bardziej do Deidary, stykaliśmy się nosami. Zrobił sie cały
czerwony. Przybliżyłam się do jego ucha, wcześniej kładąc swoje
dłonie na jego kolanach.
-
Przepraszam, że tak cię wcześniej potraktowałam. Mam nadzieję,
że się nie gniewasz - powiedziałam i oddaliłam sie na bezpieczną
odległość. Czułam, ze płoną mi policzka.
-
Nic.. Nic się nie stało - wydukał, odwracając wzrok.
-
Katsumi - san, kiedy my ją wybudzamy? - do pokoju wszedł Sasori.
-
Góra jutro, po jutrze. DO tego czasu musi być podpięta. Zmieniłeś
jej może kroplowkę? - zapytałam.
-
Tsa, masz zamiar coś z nią jeszcze robić? - zapytał,
przejeżdżając sobie dlonią po twarzy.
-
Jeśli kroplówka wymieniona, to nie - odpowiedziałam i uśmiechnęłam
się - w takim razie idę się przebrać.
-
Jak dla mnie, mogłabyśtak cały dzień chodzić - odpowiedział,
uśmiechając się uwodzicielsko.
W
odpowiedzi, z uśmiechem na ustach, walnęłam go po głowie. Sasori,
równierz cały w skowronkach, popatrzył na mnie tymi czekoladowymi
oczami. A uśmiech nie schodzil mu z twarzy.
-
Erotoman - powiedziałam, nadal tak samo uśmiechnięta jak przed
tem, no i poszłam się ubrać.
Popatrzyłam
na swoje ciuchy, kiedy to już dotarłam do pokoju Sasora. Wybrałam
białą sukienkę z lekkimi falbanami i białe szpilki. Włosy
uczesałam w wysukiego kucyka i przewiązałam je białą kokardą.
Może wyglądałam trochę dziwnie, patrząc na organizację
morderców, no ale na misję iść nie musiałam.
Zeszłam
na dół, wszyscy siedzieli przy stołach z minami zbitych psów.
Głowy mieli oparte o stół. I wszyscy, jak jeden pies, popatrzyli
na mnie, kiedy weszłam do kuchni.
-
Co? - zapytałam, patrząc na wszystkich. Nawet ten rudzielec wplątał
się w grę.
W
odpowiedzi uslyszałam burczenie w brzuchach.
Żeby
nie wybuchnąć śmiechem, przejechałam sobie otwartą dłonią po
twarzy. No i roześmiałam się.
-
Jajecznica? - zapytałam, ciągle się śmiejąc.
Wszyscy
szeroko się uśmiechnęli i razem zawołali:
-
Tak!
Itachi
- ratujesz mi życie. Jedyny zachowywłeś się normalnie.
Wzięłam
patelnię, jajka i coś tam jeszcze, nie będę wymieniać. Kiedy
skończyłam smarzyć jajka, wzięłam szklanki. Przy ostatniej
jednak coś mnie ukuło, jakby mnie komar ugryzł. I przed oczami
pojawiła się jakaś okropna scena, a w roli głównej występowała
Konan.
*
Taka jakby wizja *
***
Narrator ***
Padał
deszcz. wszędzie pełno krwi kartek. A wszyscy wiemy, że kiedy
pada, jest mokro lub coś w tym rodzaju, Konan i jej techniki są
bezużyteczne. Konan przegrywała. Pierwszy raz w swoim życiu
przegrywała. Kolejne kunai' e poleciały w jej stronę. Nie unknęła
ich, wbiły sięw ciało niebieskowłosej. Upadła. Do niej podszedł
mężczyzna, z kataną w rękach. Powoli, śmiejąc się jak
psychopata, podchodził do niej. Ona, czując, że zbliża się jej
koniec, utworzyła ostatkiami sił różę z papieru, na której
pośpiesznie napisała: "Dla mojej małej Katsumi". A potem
pełno krwi. Wszędzie. Kiedy obraz się trochę wyostrzył,
zobaczyła Konan przebitą kataną. Nie głowa, nie krtań. Oprawca
przebił jej sercę i brzuch. To drugie - nie wiadomo po co. Katsumi
przynajmniej nie wiedziała. Ale ten zabójca zabił dwie rzeczy,
które dla niebieskowłosej były takie cenne - zabił dwa życia.
*
Koniec wizji *
***
Katsumi ***
Szklanka
upadła na podłogę. Ulubiona szklanka Konan. Jej ulubiony wazon i
ramka z jej zdjęciem pękła. Rozbiła się na kawałki.
-
Pain... Gdzie Konan dostałą misję? - wydukałam. Wszyscy patrzyli
się to na zdjęcie, to na mnie. A we mnie rusł niepokój.
-
Niedaleko organizacji - powiedział.
-
Wychodzę - powiedziałam - sami się obsłóżcie, ja mam złe
przeczucia. Zaraz wracam.
Zmieniłam
buty na bardziej wygodne, włosy rozpuściłam. I wyszłam.
Leciałam
przez całą wiąskę, przemoknięta do suchej nitki. Z coraz
większym niepokojem, jaki we mnie rósł z każdą sekundą.
Dotarłam do bramy wejściowej, a potem zauważyłam coś niedaleko
lasu. Mnóstwo krwi. I niebieski kosmyki...
Jak
najszybciej podleciałam do miejsca, gdzie zauważyłam niebieskie
włosy. To, co zobaczyłam, tak mnie poruszyło i obrzydziło, że
zakryłam sobie usta dłonią. A potem zobaczyłam Konan.
Podeszłam
do niebieskowłosej, coraz bardziej zaniepokojona. Uklękłam i o
mało się nie rozbeczałam. Mój oddech stał się nierównomierny.
Konan - przebita dwoma katanami. Tak, jak było w mojej wizji.
Spełnił się mój najgorszy koszmar - umarła, nie. Moja najdroższa
przyjaciółka została zamordowana.
Czułam,
jak pieką mnie oczy. Czołam, jak łzy leją się strumieniami.
Drżacą dłonią wyciągnęłam katany, które tkwily głęboko w
ciele Konan. Obruciłam ją tak, żeby leżała na plecach. I
zauważyłam papierową różę i katreczkę, do niej przypiętą -
"Dla mojej małej Katsumi". Wybuchłam jeszcze większym
płaczem. Schowałam różę do kieszeni, żeby nie przemokla. A
Konan zabrałam tak, jak bierze się pannę młodą. I wzniosłam się
w przestworza.
Coraz
bardziej płakałam, coraz bardziej byłam mokra. Ale teraz to się
nie liczyło. Lider na pewno by jej nie wysłał samej na misję.
Sama, przed operacją Nikushimi powiedziała, że ma zamiar wywalczyć
sobie samotną misję, ale Pain się opiera. Więc rudy nie chciał,
żeby szła sama. A Konan ma tego konsekwencję - nie żyje.
Weszłam
powoli po schodach. Słyszałam śmiechy, jakie dochodziły z salonu.
A ja coraz bardziej płakałam. W końcu weszłam na ostatni szczebel
i powolnym krokiem stanęłam w drzwiach, ze spuszczoną głową.
Momentalnie wszystko ucichło. Położyłam delikatnie niebieskowłosą
na podłodze i otarłam łzy, które znowu zebrały się pod
powiekami. I wybuchłam po raz kolejny niekontrolowanym płaczem,
klęcząc przy Konan.
-
Chciała powarzną misję.. Chciała.. Zaro.. zarobić - wydukałam,
a wszyscy patrzyli się na mnie. Przynejmniej tak to odczułam.
Dzwignęłam głowę i popatrzyłam na wszystkich zapłakanym
wzrokiem - A teraz.. Teraz.. Jest mar.. - nie przechodziło mi to
przez gardło - Martwa.
I
ponownie zaniosłam się płaczem. Położylam zapłakaną twarz na
brzuchu niebieskowłosej, tak samo jak ręce. Przeraźliwa cisza,
jaka panowała w pomieszczeniu, została przerywana moim szlochem.
-
Dlaczego to nie moglam być ja? - zapytałam cicho.
-
Konan na pewno nie chciała, żebyś tak mówiła - usłyszałam przy
uchu głos Sasori' ego i popatrzyłam na niego. Wtuliłam się w jego
klatkę piersiową i zaczęłam szlochać. Czułam, jak mnie głaszcze
po mokrych włosach i jak jego wolna ręka spoczywa na mojej talii.
-
Zanieście ją.. Proszę.. Do miejsca, gdzie operowalam Nikushimi -
powiedziałam - Zrobię jej sekcję.
W
odpowiedzi usłyszałam szmer. A kiedy oderwałam się od
czerwonowłosego, Konan już nie leżała przy moich nogach.
Popatrzyłam na kanapę. Siedziła na niej tylko lider, wpatrywał
się w podłogę. Podniosłam się i usidłam obok niego.
-
Ja nie chciałem, żeby ona szła tam sama - powiedział, a ja
słyszałam, jak jego głos drga - Proszę, wybacz mi - popatrzył na
mnie oczami pełnymi bólu. złapałam go za dłoń, a po moim
policzku spłynęła łza.
-
Nie winię ciebie - powiedziałam, wycierając łzę wolną dłonią
- I wiem, że nie chciałeś tej misji. Mam nadzieję, że ona zazna
wieczny spokój - powiedziałam, a kolejna łza spłynęła po moim
policzku. Lider przyciągnął mnie do siebie. A po chwili poczułam
na sobie coś mokrego. Łza. Ale ona nie należała do mnie.
Ubrałąm
rękawiczki i brałam się za leczenie martwego ciała dziewczyny.
Byłam w pomieszczeniu całkiem sama. Przejeżdżalam dłonią po
nogach, rękach i twarzy Konan. Dotarłam do serca, rana się
zasklepiła. A potem przejechałam przez brzuch. Zatrzymałam ją
tam, czując coś pod skórą. Przejechałam trochę niżej, tam,
gdzie znajdowaly się narządy rozrodcze Konan. Przejechałam i po
raz kolejny łza spłynęła mi po policzku.
-
Zabiję go, zabiję - mruknęłam - zabiję, zarżnę jak swinię,
upatroszę. On zabił dwa życia.
Zrzuciłam
rękawiczki i przykryłam ciało dziewczyny białą płachtą. Jak
najprędzej pognałam do biura lidera. zastałam tam całą
organizację pochyloną nad biurkiem rudzielca. Patrzyli na akta
niejakiej Uruhy Shi, czy jakoś tak jej tam było. Nie umiem czytać
do góry nogami. A obok jej aktów byly akta Nikushimi, moje akta i
akta Kiry Nagasaki. Czy też jakoś tak jej było. W końcu, kiedy na
mnie popatrzyli, powiedziałam:
-
Kiedy spotkam tego śmiecia, co ją zabił, nie ręczę za siebie.
Popatrzyli
na mnie pytająco.
-
Konan nosiła w sobie życie - odpowiedziałam, podchodząc do okna.
Cisza.
-
Co to znaczy? - zapytał Kisame.
-
Ten skurwysyn zabił to, co dla kobiety jest najważniejsze -
zaczęłam - Zabił skarb Konan.
-
Katsumi, jaśniej - Zetsu - biała połówka.
-
Właśnie kurwa. Jesteśmy tępi - czarna połówka.
Wzięłam
głęboki wdech i wypuściłam powietrze. Łza ponownie spłynęła
po moim policzku.
-
Konan.. Była w ciąży.
************************************************
Ta
dam!
Myślę,
że się podobało.
No
i mamy wakacje! Staram się coś wymyślać, ale nie oczekujcie
kokosów - w końcu są wakacje xD
Zdziwiłam
was zakończeniem? I tymi aktami? Pomijając akta Katsumi i Shimi,
będą dwie niespodzianki. I jeszcze jedna niespodzianka:
Nie ma takiego mroku, którego nie da się rozproszyć... - link do mojego nowego bloga. O
Akatsuki. No i oczywiście najważniejsze - nie prowadzę go sama.
Pomaga mi Koori. Akasuna Koori.
Ludzie,
błagam o motywacje. Wiem, że ostatnio nie komentowałam, ale
nadrobię. Nie wliczając bloga Tenone, ostatnio też jest mało
komentarzy. Postaram się wszystko nadrobić - mam dwa miesiące.
No,
to do następnego xD
Utau
Yami.
Konan nie żyje ?! ooo
OdpowiedzUsuńBoję się co powiedzą zwolennicy Konan.
A tak w ogóle tak szybko ja ?
To nic czekam aż pojawię się w nieoczekiwanej sytuacji.
Nieee ! Biedna Konan i jeszcze była w ciąży! No sama bym zajebała sukinsyna a Katsumi mu flaki wypruje! No popłakałam się ;( Serio ciekawe o co ci chodzi z tymi aktami ;) więc teraz czekamy na następną ;**
OdpowiedzUsuńRozdzialik piękny, a zarazem smutny . czekam na ciąg dalszy i nie mogę się doczekać <3 a wgl zmieniłaś wygląd bloga i jest kawaiiiii <D
OdpowiedzUsuńno tak, jest z darmówek od Anayii. Jak dorobię obrazki, to będę miała ładny szablonik ;333 no i musze pamiętać o wybudzeniu cie z narkozy xD
UsuńSzkoda Konan :( W sumie to jedna z moich ulubionych postaci i trochę tak smutno :/ Ale chyba bardziej szkoda mi lidera... Nie wiem czemu, ale tak jakoś...
OdpowiedzUsuńPrócz tych smutnych scen do świetny początek :D Z Sasorim słodkie scenki, a potem co nie co z Deidarą tam się działo :)) Już nie mówiąc o Hidanie... -.-" Heh
Czekam na kolejną! ;)