sobota, 6 lipca 2013

ROZDZIAŁ XIV " KONAN "

- Nie, ja ją odniosę.
Ty się jeszcze wywalisz po drodze z nią, Danna, un - powiedział blondyn.
Akasuna skinął głową i chwilę później już leżał obok czarnowłosej.
Popatrzył na nią raz jeszcze i szepnął:
- Odwaga to panowanie nad strachem, wiesz?
A nie brak strachu.. Księżniczko. Dobranoc... - pocałował ją jeszcze w czoło.
Chwilę później na zegarze wybiła północ.
Akasuna przytulił do siebie dziewczynę i dał się ponieść snu.

*** Katsumi ***

Otworzłam powieki. Przytulałam się do bardzo twardej poduszki. Uniosłam głowę i to, co zobaczyłam, nie zdziwiło mnie za bardzo. Uśmiechnęłam się słodko i bezszelestnie wyswobodziłam się z ramion Sasori' ego.
- Wracaj mi tu - mruknął Skorpion i przyciagnął mnie ponownie tak, że wylądowałam na nim.
- Bo co? - zapytałam, uśmiechając się słodko.
- Bo nie zaspokoiłem swoich myśli erotycznych - powiedział.
- Erotoman - powiedziałam i po chwili ja byłam pod nim - Ale lubie w tobie te twoje zboczenia.
Czerwonowłosy usmiechnął się pociągająco i wpił się w moje usta.
Oddałam się tej chwili. Po chwili jego usta zeszły na moją szyję. Poczułam mały ból w tej okolicy, gdzie Sasori mnie całował. No tak, jeśli on mi zrobił malinkę, to będzie zajebiście.
- Zostawiłem ci małą pamiątkę. Ale i tak cię jeszcze nie puszczę - powiedział i popatrzył mi w oczy.
Ta cholera jest taka pociągająca, że mogłabym się utopić. Te czekoladowe oczy są takie.. Tajemnicze. Ale zauważyłam, że odzyskały dawny blask. Powrócił mój dawny Sasori.. Ten uśmiechnięty, ale i pewny siebie przyjaciel z dzieciństwa...
- Nad czym tak rozmyślasz, piękna? - zapytał, przybliżając swoją twarz do mojej. Tak, zeby mu było dobrze się na mnie patrzyć, jego lewa dłoń oparła się obok mojej głowy, a drugą używał do bawienia się moimi włosami.
- Wspominam, ty przystojna szujo - powiedziałam i teraz to ja wpiłam się w jego usta.
Kurde, a jak dobrze całuje.
Tylko pozazdrościć takiego kochanka xD
- Co niby wspominasz? - zapytał ponownie.
- Stare śmieci - powiedziałam i teraz ja wylądowałam na nim. usiadłam sobie na jego lekko wyrzeźbionym kaloryferze. I dobrze, ze lekko, nie lubię gapić się na taki bardzo umięśniony brzuch ( autorka też - autorka xD ). A to , ze nie jest taki wyrzeźbiony, jak u Hidana, dodaje mu urody. Jedną ręką jeździłam po jego torsie, a drugą oparłam się trochę po gardłem Sasori' ego i przybliżyłam swoja twarz do jego twarzy.
- Wtedy byłaś słodsza, niż teraz - powiedział i uśmiechnął się zwycięsko.
O ty cholero, ja się zemszczę! Będziesz umierał długo i boleśnie.
Problem w tym, ze nie mam pomysłu na tą zemstę. Shimi dawno by już coś wymyśliła.
- Kurwa, Shimi - powiedziałam - koniec tego dobrego, leniu - powiedziałam, pocałowałam go jeszcze i zeszłam z niego.
W koszuli nocnej, zrobionej jakby z jedwabiu, zeszłam na dół, do salonu.
Hidanowi aż krew poleciała z nosa i wolną ręką, którą sobie nie walił - bo oglądali z Deidarą pornola - tamował krwawienie. Dei zaś się zaczerwienił. Czekać, czemu tu jest taki syf? Jedna z dwóch kanap została przewrócona do góry nogami, stół leży rozpierdzielony pod ścianą. Pozdro. Deidara ma jedną rękę złamaną, obity nos, podbite oko. Hidan zaś rozpieprzoną wargę, rozpierprzony brzuch, i złamaną nogę. Ale konia to sobie walić może -,-.
- Chłopaki, co się tu stało? - zapytałam, krzyzując ręce na klatce piersiowej.
- Co tobie się stało? W piżamie, bez stanika? - zapytał Hidan, nadal tamując krwawienie.
- Mam stanik - strzeliłam jego ramiączkiem.
- Niewidzialny jest, kurde? - zapytał, tamujuąc krawiwienie. Kurwa, ile on ma tej krwi?
- Ramiączka są przeźroczyste, tempaku - powiedziałam i podeszłam do Deidary.
- Co ty chcesz zrobić? - zapytał, czerwieniąc się jeszcze bardziej, kiedy usiadłam sobie na nim okrakiem.
- Wyleczyć cię, idioto - powiedziałam, a on zaczerwienił się jeszcze bardziej - Oj przestań, się takie coś musiałam robić...
- A jakie niby? - zapytał Hidan, waląc sobie nadal.
- No wiesz, leczenie facetom męskości to też jest w moim przypadku normalnym, medycznym zadaniem - powiedziałam - ale nie licz, że zajrzę ci tam bez powodu - dodałam, kiedy zobaczyłam te dziwne iskierki w oczach.
- A szkoda - powiedział i wrócił do walenia.
popatrzyłam na Deidarę, który ciągle miał nie mały rumieniec na twarzy. Trzeba przyznać, brzydki nie jest. Tylko ma delikatne rysy twarzy, to wszystko. Nie wiem, czemu na początku tak go gnoiłam. Wypadało by przeprosić.
- Masz złamany nos? - zapytałam, biorąc jego twarz w swoje dłonie i podnosząc lekko do góry tak, żeby sprawiło jak najmniejszy ból.
- Chyba tak, bo boli ja cholera - powiedział.
Dotknęłam delikatnie, prawie nieodczuwalnie jego nosa. Lekko syknął.
- O co znowu poszło? Przecież ty masz złamany nos - powiedziałam.
- Pedał - Hidan.
- Męska dziwka, kurwa - Deidara.
- Dobra, bez kontynuacji - powiedziałam, zostawiając jego nos w spokoju.
Do salonu wszedł Kisame.
- Kurwa, ale gorąco - powiedział rekinowaty - Katsumi gra w pornolu?
Rzuciłam w nim pierwszą lepszą rzeczą, która rozbiła się na jego głowie. Taka ładna szklanka, heh.
Niebieski uśmiechnął się rozbrajająco i zapytał ponownie:
- To w takim razie co robisz, w dwu znacznej pozycji? Jesteś pół naga, cco ogląda tylko Sasori, siedzisz na nim okrakiem... Tak się zaczynają pornole!
Kuuurww, jak ja mu jebne.
- Naprawiam mu nos, kurwa - powiedziałam - nie wkórwiajcie mnie. Możesz poczuć lekkie mrowienie - ostatnie zdanie skierowałam do blondyna.
Hidan chciał wstać.
- Gdzie? Ciebie też to czeka - powiedziałam, nie odrywając wzroku od nosa Deidary.
Posłusznie usiadł na miejscu. No, ale daleko by nie zaszedł.
Później śliwa pod okiem blondyna równierz zniknęła. Hidanowi równierz wyleczyłam złamane i poobijane części ciała.
Przybliżyłam się bardziej do Deidary, stykaliśmy się nosami. Zrobił sie cały czerwony. Przybliżyłam się do jego ucha, wcześniej kładąc swoje dłonie na jego kolanach.
- Przepraszam, że tak cię wcześniej potraktowałam. Mam nadzieję, że się nie gniewasz - powiedziałam i oddaliłam sie na bezpieczną odległość. Czułam, ze płoną mi policzka.
- Nic.. Nic się nie stało - wydukał, odwracając wzrok.
- Katsumi - san, kiedy my ją wybudzamy? - do pokoju wszedł Sasori.
- Góra jutro, po jutrze. DO tego czasu musi być podpięta. Zmieniłeś jej może kroplowkę? - zapytałam.
- Tsa, masz zamiar coś z nią jeszcze robić? - zapytał, przejeżdżając sobie dlonią po twarzy.
- Jeśli kroplówka wymieniona, to nie - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się - w takim razie idę się przebrać.
- Jak dla mnie, mogłabyśtak cały dzień chodzić - odpowiedział, uśmiechając się uwodzicielsko.
W odpowiedzi, z uśmiechem na ustach, walnęłam go po głowie. Sasori, równierz cały w skowronkach, popatrzył na mnie tymi czekoladowymi oczami. A uśmiech nie schodzil mu z twarzy.
- Erotoman - powiedziałam, nadal tak samo uśmiechnięta jak przed tem, no i poszłam się ubrać.
Popatrzyłam na swoje ciuchy, kiedy to już dotarłam do pokoju Sasora. Wybrałam białą sukienkę z lekkimi falbanami i białe szpilki. Włosy uczesałam w wysukiego kucyka i przewiązałam je białą kokardą. Może wyglądałam trochę dziwnie, patrząc na organizację morderców, no ale na misję iść nie musiałam.
Zeszłam na dół, wszyscy siedzieli przy stołach z minami zbitych psów. Głowy mieli oparte o stół. I wszyscy, jak jeden pies, popatrzyli na mnie, kiedy weszłam do kuchni.
- Co? - zapytałam, patrząc na wszystkich. Nawet ten rudzielec wplątał się w grę.
W odpowiedzi uslyszałam burczenie w brzuchach.
Żeby nie wybuchnąć śmiechem, przejechałam sobie otwartą dłonią po twarzy. No i roześmiałam się.
- Jajecznica? - zapytałam, ciągle się śmiejąc.
Wszyscy szeroko się uśmiechnęli i razem zawołali:
- Tak!
Itachi - ratujesz mi życie. Jedyny zachowywłeś się normalnie.
Wzięłam patelnię, jajka i coś tam jeszcze, nie będę wymieniać. Kiedy skończyłam smarzyć jajka, wzięłam szklanki. Przy ostatniej jednak coś mnie ukuło, jakby mnie komar ugryzł. I przed oczami pojawiła się jakaś okropna scena, a w roli głównej występowała Konan.

* Taka jakby wizja *

*** Narrator ***

Padał deszcz. wszędzie pełno krwi kartek. A wszyscy wiemy, że kiedy pada, jest mokro lub coś w tym rodzaju, Konan i jej techniki są bezużyteczne. Konan przegrywała. Pierwszy raz w swoim życiu przegrywała. Kolejne kunai' e poleciały w jej stronę. Nie unknęła ich, wbiły sięw ciało niebieskowłosej. Upadła. Do niej podszedł mężczyzna, z kataną w rękach. Powoli, śmiejąc się jak psychopata, podchodził do niej. Ona, czując, że zbliża się jej koniec, utworzyła ostatkiami sił różę z papieru, na której pośpiesznie napisała: "Dla mojej małej Katsumi". A potem pełno krwi. Wszędzie. Kiedy obraz się trochę wyostrzył, zobaczyła Konan przebitą kataną. Nie głowa, nie krtań. Oprawca przebił jej sercę i brzuch. To drugie - nie wiadomo po co. Katsumi przynajmniej nie wiedziała. Ale ten zabójca zabił dwie rzeczy, które dla niebieskowłosej były takie cenne - zabił dwa życia.

* Koniec wizji *

*** Katsumi ***

Szklanka upadła na podłogę. Ulubiona szklanka Konan. Jej ulubiony wazon i ramka z jej zdjęciem pękła. Rozbiła się na kawałki.
- Pain... Gdzie Konan dostałą misję? - wydukałam. Wszyscy patrzyli się to na zdjęcie, to na mnie. A we mnie rusł niepokój.
- Niedaleko organizacji - powiedział.
- Wychodzę - powiedziałam - sami się obsłóżcie, ja mam złe przeczucia. Zaraz wracam.
Zmieniłam buty na bardziej wygodne, włosy rozpuściłam. I wyszłam.

Leciałam przez całą wiąskę, przemoknięta do suchej nitki. Z coraz większym niepokojem, jaki we mnie rósł z każdą sekundą. Dotarłam do bramy wejściowej, a potem zauważyłam coś niedaleko lasu. Mnóstwo krwi. I niebieski kosmyki...
Jak najszybciej podleciałam do miejsca, gdzie zauważyłam niebieskie włosy. To, co zobaczyłam, tak mnie poruszyło i obrzydziło, że zakryłam sobie usta dłonią. A potem zobaczyłam Konan.
Podeszłam do niebieskowłosej, coraz bardziej zaniepokojona. Uklękłam i o mało się nie rozbeczałam. Mój oddech stał się nierównomierny. Konan - przebita dwoma katanami. Tak, jak było w mojej wizji. Spełnił się mój najgorszy koszmar - umarła, nie. Moja najdroższa przyjaciółka została zamordowana.
Czułam, jak pieką mnie oczy. Czołam, jak łzy leją się strumieniami. Drżacą dłonią wyciągnęłam katany, które tkwily głęboko w ciele Konan. Obruciłam ją tak, żeby leżała na plecach. I zauważyłam papierową różę i katreczkę, do niej przypiętą - "Dla mojej małej Katsumi". Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Schowałam różę do kieszeni, żeby nie przemokla. A Konan zabrałam tak, jak bierze się pannę młodą. I wzniosłam się w przestworza.
Coraz bardziej płakałam, coraz bardziej byłam mokra. Ale teraz to się nie liczyło. Lider na pewno by jej nie wysłał samej na misję. Sama, przed operacją Nikushimi powiedziała, że ma zamiar wywalczyć sobie samotną misję, ale Pain się opiera. Więc rudy nie chciał, żeby szła sama. A Konan ma tego konsekwencję - nie żyje.

Weszłam powoli po schodach. Słyszałam śmiechy, jakie dochodziły z salonu. A ja coraz bardziej płakałam. W końcu weszłam na ostatni szczebel i powolnym krokiem stanęłam w drzwiach, ze spuszczoną głową. Momentalnie wszystko ucichło. Położyłam delikatnie niebieskowłosą na podłodze i otarłam łzy, które znowu zebrały się pod powiekami. I wybuchłam po raz kolejny niekontrolowanym płaczem, klęcząc przy Konan.
- Chciała powarzną misję.. Chciała.. Zaro.. zarobić - wydukałam, a wszyscy patrzyli się na mnie. Przynejmniej tak to odczułam. Dzwignęłam głowę i popatrzyłam na wszystkich zapłakanym wzrokiem - A teraz.. Teraz.. Jest mar.. - nie przechodziło mi to przez gardło - Martwa.
I ponownie zaniosłam się płaczem. Położylam zapłakaną twarz na brzuchu niebieskowłosej, tak samo jak ręce. Przeraźliwa cisza, jaka panowała w pomieszczeniu, została przerywana moim szlochem.
- Dlaczego to nie moglam być ja? - zapytałam cicho.
- Konan na pewno nie chciała, żebyś tak mówiła - usłyszałam przy uchu głos Sasori' ego i popatrzyłam na niego. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam szlochać. Czułam, jak mnie głaszcze po mokrych włosach i jak jego wolna ręka spoczywa na mojej talii.
- Zanieście ją.. Proszę.. Do miejsca, gdzie operowalam Nikushimi - powiedziałam - Zrobię jej sekcję.
W odpowiedzi usłyszałam szmer. A kiedy oderwałam się od czerwonowłosego, Konan już nie leżała przy moich nogach. Popatrzyłam na kanapę. Siedziła na niej tylko lider, wpatrywał się w podłogę. Podniosłam się i usidłam obok niego.
- Ja nie chciałem, żeby ona szła tam sama - powiedział, a ja słyszałam, jak jego głos drga - Proszę, wybacz mi - popatrzył na mnie oczami pełnymi bólu. złapałam go za dłoń, a po moim policzku spłynęła łza.
- Nie winię ciebie - powiedziałam, wycierając łzę wolną dłonią - I wiem, że nie chciałeś tej misji. Mam nadzieję, że ona zazna wieczny spokój - powiedziałam, a kolejna łza spłynęła po moim policzku. Lider przyciągnął mnie do siebie. A po chwili poczułam na sobie coś mokrego. Łza. Ale ona nie należała do mnie.

Ubrałąm rękawiczki i brałam się za leczenie martwego ciała dziewczyny. Byłam w pomieszczeniu całkiem sama. Przejeżdżalam dłonią po nogach, rękach i twarzy Konan. Dotarłam do serca, rana się zasklepiła. A potem przejechałam przez brzuch. Zatrzymałam ją tam, czując coś pod skórą. Przejechałam trochę niżej, tam, gdzie znajdowaly się narządy rozrodcze Konan. Przejechałam i po raz kolejny łza spłynęła mi po policzku.
- Zabiję go, zabiję - mruknęłam - zabiję, zarżnę jak swinię, upatroszę. On zabił dwa życia.
Zrzuciłam rękawiczki i przykryłam ciało dziewczyny białą płachtą. Jak najprędzej pognałam do biura lidera. zastałam tam całą organizację pochyloną nad biurkiem rudzielca. Patrzyli na akta niejakiej Uruhy Shi, czy jakoś tak jej tam było. Nie umiem czytać do góry nogami. A obok jej aktów byly akta Nikushimi, moje akta i akta Kiry Nagasaki. Czy też jakoś tak jej było. W końcu, kiedy na mnie popatrzyli, powiedziałam:
- Kiedy spotkam tego śmiecia, co ją zabił, nie ręczę za siebie.
Popatrzyli na mnie pytająco.
- Konan nosiła w sobie życie - odpowiedziałam, podchodząc do okna.
Cisza.
- Co to znaczy? - zapytał Kisame.
- Ten skurwysyn zabił to, co dla kobiety jest najważniejsze - zaczęłam - Zabił skarb Konan.
- Katsumi, jaśniej - Zetsu - biała połówka.
- Właśnie kurwa. Jesteśmy tępi - czarna połówka.
Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze. Łza ponownie spłynęła po moim policzku.
- Konan.. Była w ciąży.

************************************************

Ta dam!
Myślę, że się podobało.

No i mamy wakacje! Staram się coś wymyślać, ale nie oczekujcie kokosów - w końcu są wakacje xD
Zdziwiłam was zakończeniem? I tymi aktami? Pomijając akta Katsumi i Shimi, będą dwie niespodzianki. I jeszcze jedna niespodzianka:
Nie ma takiego mroku, którego nie da się rozproszyć... - link do mojego nowego bloga. O Akatsuki. No i oczywiście najważniejsze - nie prowadzę go sama. Pomaga mi Koori. Akasuna Koori.
Ludzie, błagam o motywacje. Wiem, że ostatnio nie komentowałam, ale nadrobię. Nie wliczając bloga Tenone, ostatnio też jest mało komentarzy. Postaram się wszystko nadrobić - mam dwa miesiące.

No, to do następnego xD

Utau Yami.






5 komentarzy:

  1. Konan nie żyje ?! ooo
    Boję się co powiedzą zwolennicy Konan.
    A tak w ogóle tak szybko ja ?
    To nic czekam aż pojawię się w nieoczekiwanej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee ! Biedna Konan i jeszcze była w ciąży! No sama bym zajebała sukinsyna a Katsumi mu flaki wypruje! No popłakałam się ;( Serio ciekawe o co ci chodzi z tymi aktami ;) więc teraz czekamy na następną ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzialik piękny, a zarazem smutny . czekam na ciąg dalszy i nie mogę się doczekać <3 a wgl zmieniłaś wygląd bloga i jest kawaiiiii <D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, jest z darmówek od Anayii. Jak dorobię obrazki, to będę miała ładny szablonik ;333 no i musze pamiętać o wybudzeniu cie z narkozy xD

      Usuń
  4. Szkoda Konan :( W sumie to jedna z moich ulubionych postaci i trochę tak smutno :/ Ale chyba bardziej szkoda mi lidera... Nie wiem czemu, ale tak jakoś...
    Prócz tych smutnych scen do świetny początek :D Z Sasorim słodkie scenki, a potem co nie co z Deidarą tam się działo :)) Już nie mówiąc o Hidanie... -.-" Heh
    Czekam na kolejną! ;)

    OdpowiedzUsuń