środa, 26 grudnia 2012

Rozdział II "Obiecałem jej... Że Hidan jej nie skrzywdzi.."


*** Katsumi ***

Zbudził mnie trzask w kuchnii. Nieco ospała wyszłam z pomieszczenia i udałam się do źródła tych odgłosów. W pomieszczeniu zastałam Hidana nad piątą już butelką sake.
- Hidan, zlituj się i idź spać - powiedziałam znudzonym głosem.
- Spać? - wydukał - Tylko z tąbą..
Popatrzyłam na niego spode łba.
- Jak nie idziesz spać, to idź się umyj - powiedziałam spokojnie.
Szrowłosy potrzedł do mnie i popatrzył mi głęboko w oczy. Nasze usta dzieliły tylko centymetry. Miałam ochotę go walnąć, ale coś mnie powstrzymało. Mianowicie ręka Jashinisty.
- Nie pogrywaj ze mną, maleńka - wybełkotał mi do ucha. Strasznie było go czuć.
Złożył pocałunek na mojej szyi. Byłam przerażona. Jakimś cudem wtrwałam mu się z uścisku i krzyknęlam na cały głos:
- KIIIISAAAAMEEE!!! LIIIDEEEERZEEE!! ITTAAAAAACHIIIIII!! - odpowiedziała mi głucha cisza. Hidan zaśmiał się.
- Co, nikt nie przyjdzie na pomoc biednej, bezbronnej Katsumi? Lepiej dla mnie - powiedział i ponownie chciał mnie pocałować, jednak odepchnęłam go z całej siły i popędziłam do pokoju Kisame. Na moje nieszczęście nikogo tam nie było. Do pokoju wparował Hidan. Zobaczywszy moją postać na środku pokoju samotną i bezbronną, uśmiechnął się szeroko i zaczął do mnie podchodzić. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Proszę, nie rób mi krzywdy.. - powiedziałam, odsówając się od niego. Nie pomogło, wręcz bardziej podnieciło - Przoszę.. błagam..
- To mnie tylko podnieca.. - powiedział, popychając mnie na łóżko. Łzy zaczęły mnie się lać, jak groch.
- Błagam.. - wyszeptałam.
Pocałował mnie w szyję. Nie, zrobił malinkę. Wsónął dłoń pod moją koszulkę. Skrzywił się, gdy zobaczył, że mam ubrany stanik. Dosłownie roztargał ze mnie tą bluzkę.
- Hidan, proszę cię! - krzyknęłam, ciągle płacząc - LIDERZE, KISAME, ITACHI, RATUNKU!!!!!! - wydarłam się nagłośniej, jak mogłam - SASORI NO DANNA, POMOCY!
I gdy tym razem nikt nie przybiegł, straciłam wszelkie nadzieje na to, iż nie zostanę zgwałcona.
A mówił, że obroni mnie przed tym zboczeńcem..
Głupi lider..
Hidan całował mnie po brzuchu. Ciągle płakałam. Gdy dojechał do mojego czułego punktu, całkowicie straciłam nadzieję.
- No, mała, teraz się zabawimy.. - powiedział i już miał zdjąć mi spodenki, kiedy ktoś z całej siły wywalił go na ścianę.
Popatrzyłam zszokowana na Hidana, który próbował się szrpać. Niestety, w pomieszczeniu było dość ciemno i nie widziałam twarzy mojego wybawcy. Skuliłam się najbardziej, jak mogłam. Słyszłam jeszcze tylko jego słowa:
- Nie skończyłem z tą szmatą!
Rozpłakałam się jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek.
- Hidan, zamknij się i wyjdź z tego pokoju! - krzyknął dobrze znany mi głos.
Głos Danny..
Czułam, że ktoś mnie przytula. Chyba Kisame. Słyszałam jeszcze głos Itachiego i lidera.
- Obiecałem jej... - głos lidera - Że Hidan jej nie skrzywdzi..
- Przecież nie skrzywdził.. - głos Kisame.
- Może nie skrzywdził jej fizycznie - Itachi - ale jej psychika sporo na tym ucierpiała..
Otarłam szybko łzy i gwałtownie wstałam. Mężczyźni patrzyli na mnie.
- Trudno.. - wydukałam. Wywołało to lekkie zdziwienie na twarzach morderców - Skoro nikt mi nie pomógł wcześniej, to może teraz mi pomożecie? - ciągle mówiłam ze spuszczoną głową. Co chwila pociągałam nosem.
Wymienili spojrzenia.
- Ehh.. - powiedziałam - pójdziecie ze mną do salonu i będziecie stanowić wartę nad moją osobą, gdyby Hidan chciał dokończyć przerwaną czynność..
- Katsumi.. - powiedział zrezygnowanym tonem lider.
- Co!? - krzyknęłam, patrząc na niego zapłakanymi oczami. Znowu zaczęły się lać.. - Było mnie nie przyprowadzać do tej chorej organizacji, to nie było by problemów!! - i ocierając kolejne łzy pobiegłam do swojego "pokoju", zatrzaskując drzwi.
Skuliłam się na kanapie i zaczęłam na nowo płakać. Ktoś wszedł do salonu.
- Jeśli to ty, liderze, to lepiej, żebyś nie pokazywał mi się przez najbliższe kilka dni na oczy.. - powiedziałam przez łzy.
Postać podeszła do mojego "łóżka" i usiadła obok mnie. Znaczy, że na podłodze.
- Katsumi.. - powiedział mój "gość" - Bylibyśmy wcześniej, gdyby nie to, że błądziliśmy po pokojach..
- Ale, Danna, ja właśnie wołałam tych, którzy pokoje mieli najbliżej - powiedziałam drżącym głosem.
- Gomenasai.. - powiedział.
- Boję się.. - powiedziałam.
- Czego? - zapytał Sasori.
- Tego, że on znowu tutaj przyjdzie.. - odpowiedziałam.
- Będę przy tobie - powiedział - Kisame i Itachi też pewnie przyjdą..
- Arigatoo.. - powiedziałam i ustąpiłam mu trochę miejsca na kanapie. Zrzucił płaszcz i zobaczyłam jego tors*. Jest taki.. Umięśniony. Danna położył się obok mnie, a przytuliłam się właśnie do jego klaty. Objął mnie jedną ręką i przytulił do siebie.
- Arigatoo.. - powiedziałam i zapadłam w głęboki sen..

*W moim opwiadaniu Sasori jest człowiekiem.

3 komentarze:

  1. Kurde... Czemu ten rozdział taki krótki ? Zanim się obejrzałam to już go przeczytałam. Ej nooo... Tak czy inaczej również dobre. Zapowiada się dobre opowiadanie. Będę tu wpadać. ;) Pisz szybko i możesz odwiedzić również mój blog http://narutoinschool.blogspot.com/
    Byłabym wdzięczna gdybyś tam dawała znać o nowych notkach :)
    Szampańskiego sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku. ! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S dodaj gadżet obserwatorzy ^^

      Usuń
    2. Już dodałam^^ Naprawdę? Podoba się? Dziękuję. Kolejny rozdział się pisze^^ szczęśliwego nwego roku, Neko Fuyu^^

      Usuń