-
Tasiemiec uzbrojony - odpowiedziałam - A raczej trzy.
[...]
[...]
-
Kurwa - powiedziała Shimi.
-
I co teraz zrobisz? - zapytał Deidara.
– Operację.
„Jak
większe jest szczęście być zdrowym niż bogatym, tak mniejszym
jest nieszczęściem ubóstwo niż choroba.” ~ Sokrates.
-
Operację – odpowiedziałam.
-
Jak to: operację? - zapytała Nikushimi, podnosząc się d siadu –
Nie możesz! Będę miała bliznę! Nie da się inaczej? - zapytała,
widocznie wystraszona tym faktem.
Nic
nie odpowiedziałam, więc wszyscy się na mnie patrzyli.
-
Katsumi! - krzynęła zdenerwowana demonica.
-
Jest inny sposób – odpowiedziałam wstając.
Znowu
poczułam sposób wszystkich na sobie.
-
To ja chcę ten drugi! - krzknęła.
-
Nie słyszalem chyba o drugim sposobie – odezał się Sasori.
-
Nie chcesz tego drugiego – odpowiedziałam – Bardziej boli.
Wyczułam
zainteresowanie.
-
Nie obchodzi mnie to! Nie chcę blizny! Będę wyglądała na
niezadbaną, będę oszpecona! - krzyknęła Shimi, wstając i
patrząc na mnie z góry -Nie chcę blizny!
Drgnęłam.
-
W takim razie wybierasz cierpienie.. - powiedziałam, przymykając
oczy – I tak i tak musiałaby cię operować, bo jednego tasiemca
nie da się usunąc tym innym sposobem.
-
W takim razie ja nie chce żyć! Nie chcę mieć żadnej cholernej
blizny! - krzyknęła mi prosto w twarz.
-
Nie chcesz? Mogę ci pomóc umrzeć – powiedział Zetsu, podchodząc
do mnie i Nikushimi.
-
Proszę... - nie dokończyła, bo, ładnie mówiąc, walnęłam ją w
twarz, przez co upadła na kolana, pociągnęłam za włosy, ale ich
nie puściłam i wstrzyknęłam jej znieczulenie do ciała, połączone
z środkiem usypiającym.
-
Głupie gadanie – powiedziałm, puszczając jej bezwładne ciało a
zimną posadzkę w kuchni.
-
Jesteś straszna – powiedział Hidan, oddalając się kilka kroków
ode mnie.
-
Szykujcie mi jakąś salę operacyjną, albo, hmm.. Pomieszczenie, w
którym będę mogła przeprowadzić zabieg. I to nie ma być
piwnica, tumany – odpowiedziałam i ulotniłam się.
-
A ty gdzie? - zapytał rudzielec.
-
Przygotować się, no nie? Sama się nie zoperuje.. - powiedziałam.
-
Na początek to poproszę cię do mnie – odparł rudzielec.
Po
cholerę, kurwa.
-
Nie ma czasu. W każdej chwili mogą nastąpić powikłania i
doprowadzić do natychmiastowej śmierci. Nawet jeśli ta osoba jest
nieśmiertelna - powiedziałam i znowu miałam wyjść, gdyby nie
jego stanowczy ton.
-
To ja jestem liderem i nie będziesz mnie pouczać.
Żyłka
na moim czole zaczęła pulsować.
-
W takim razie chociaż raz posłuchaj innych - powiedziałam, cały
czas stojąc do niego tyłem.
Zaczęło
się robić gorąco. Słyszałam szepty.
-
Nie mów mi, co mam robić! - krzyknął zirytowany.
-
To się tyczy również ciebie, liderze! - nie wytrzymałam i
krzknęłam, odwracając się do niego twarzą. Moje oczy zmieniły
kolor na turkusowy - W tej kwesti się nie wypowiadaj, bo nie masz
zielonego pojęcia o medycynie! To ja wyleczyłam setki, nawet
tysiące rannych ludzi, i setki umierających przywróciłam do
życia! Nie pozwolę, żeby przez cudzą głupotę, ucierpiała
niewinna osoba! Z całym szacunkiem, Pain, ale nie mam zamiaru
wypełnić Twojego bezmyślnego rozkazu. Chyba, że nie obchodzi cię
zdrowie Twoich ludzi - zakończyłam na tym swoją wypowiedź.
W
pomieszczeniu nastała cisza. Lider dezaktywował Rinnegan' a.
-
Zdaj mi potem raport z tego zabiegu - powiedział i ulotnił się z
jadalni.
Moje
oczy równierz przybrały normalny wygląd.
Wszyscy
gapili się na mnie. Ja tylko szybko coś odpieczętowałam, i tak
samo szybko sie ubrałam. Oni nawet nie wiedzieli, kiedy. Rzuciłam
Sasori' emu zwój i postąpił tak samo, jak ja. Po chwili do
pomieszczenia wszedł Itachi z moim naszyjnikiem. Powstrzymałam się
od komentarza. On dobrze wie, jakie są konsekwencje, kiedy rusza się
tak cenne rzeczy i to MOJE bez pozwolenia. Po Itachi' m do jadalni
wszedł.. Eee.. Drugi Itachi? Czy ja naprawdę źle widzę?
-
Możesz mi powiedzieć, czemu widze podwójnie? - zapytałam
czarnowłosego.
-
Nie widzisz. To jest mój klon - powiedział.
Walnęłam
się otwartą dłonią w czoło.
-
W takim razie czemu twój klon ma MÓJ naszyjnik? - zapytałam.
-
Zbierałem informację o tym cudzie - powiedział, patrząc na
wisiorek.
-
Możesz nas oświecić? - zapytał Deidara.
Wzięłam
jeszcze szklankę i zaczęłam pić jej zawartość.
-
Zbierałem informację o wisiorku od pewnej osoby, której na imię
jest Tenone - odpowiedział klon.
Zakrztusiłam
się tą herbatą.
-
Jakiej Tenone? Tobi chce wiedzieć! - Tobi.
-
Tenone - powiedziałam i wszyscy popatrzyli się na mnie - Uzumaki
Tenone - powtórzyłam - Obywatelka Wioski Piasku, prawowita
mieszkanka Konohy. Kuzynka Itachi' ego i Sasuke - małe wzdrygnięcie
otoczenia - Chrześnica Fugaku i Mokoto Uchihów. Córka Żółtego
Błysku i Uzumaki Kushiny - drugiej kobiety jinchuuriki. Siostra
Naruto. Druga Broń Ostateczna Suna - gakure. Należy do klanu
Uzumaki, Namikaze oraz po części do klanu Uchiha. Uwielbia ramen.
Niezwykle silna i inteligentna. Kaleczy przy ninjutsu. Doskonale
radzi sobie z kontorlowaniem chakry. Świetny medyk. A co
najważniejsze - jinchuuriki. Oraz pseudo - jinchuuriki. Tyle -
powiedziałam i razem z Sasori' m ulotniłam się do miejsca, gdzie
powinna spoczywać Nikushimi pod narkozą - coś podobnego do sali
operacyjnej.
Podłączyłam
sprzęt niezbędny do wykonania tej operacji i poszłam razem z
czerwonowłosym założyć maski i umyć ręce. Kiedy już to
zrobiliśmy, ja stworzyłam dwa klony, Sasori jednego. Ten jeden
poszedł do sprzętu operacjnego, czyli wykonywał pracę
instrumentariusza. Mój jeden klon polazł zajmować się różnymi
takimi fiolkami z trucizną i lekami, a drugi poszedł monitorować
pracę serca. Na myśl o tej operacji aż zrobiło mi się słabo.
Podeszłam jednak do stołu, na którym leżała blada Nikushimi i
kiedy dostałam skalpel do rąk, naprawdę zakręciło mi się w
głowie. Podtrzymał mnie klon od lekarstw.
-
Może lepiej ja zacznę? - zapytał lalkarz. Skinęłam głową
potwierdzająco i podałam mu skalpel. Przymknęłam oczy.
-
Dobra, tylko jak mam ją dokładnie rozciąć? - zapytał.
Otworzyłam
oczy. Sprzęt spoczywał już głęboko w skórze dziewczyny.
Lekko
drżącą dłonią pokazałam mu jak ma ją rozciąć.
Taki
jakby znaczek pacyfki.
Zaczął
poruszać dłonią, przecinając skórę. Cholernie się bałam.
Dlaczego?
Jak
wiecie, panicznie boję się krwi.
Dobra,
wszystko pięknie ładnie. Jak to ochydnie wygląda... Te tasiemce.
-
Przygotujcie trzy specialne pojemniki na to świństwo -
powiedziałam. Klon skinął głową i zaczął szukać czegoś
takiego.
-
Sasori - zaczęłam. Popatrzył na mnie - na początek zajmij sie tym
tasiemcem w żołądku. Ja będę asystować - powiedziałam.
-
Jak sobie życzysz - odparł i przeciął żółądek. Klon przyniósł
pojemnik. Wyrwał główkę tasiemca ze ścianek i zaczął to coś
wyciągać. Ja pomagałam to coś zwijać. Potem żołądek został
zaszyty, wyciągnęłam specialnym jutsu tego z jelita. Kiedy już
mieliśmy zaczynać z ostatnim, coś poszło nie tak i Nikushimi
zaczęła mocno krwawić.
-
Kurwa mać - powiedzieliśmy jednocześnie ja i Sasori - Ja zatamuję
krwawienie, ty się zajmij ostatnim.
Niestety,
nie było mi dane nawet zacząć.
-
Tętno pacjenta spada - powiedział klon, próbując coś z tym
faktem zrobić.
Serca
Nikushimi chyba nie wytrzymało tak intensywnego krwawienia. Więc
zaczęło zwalniać.
-
Zrób coś z tym, cholera! - krzyknęłam.
-
Staram się! - odkrzyknął klon.
-
Przygotuj jakiś specialny środek, w razie nagłej śmierci. Użyj
tej chakry - podałam mojemu klonowi pojemnik z chakrą.
-
Hai! - odkrzyknęła i zaczęła przygotowywać miksturę.
-
Sasori no Danna, musimy wyciągnąć tego tasiemca - powiedziałam,
nawet bardzo opanowanym tonem.
-
Oczywiście, Ochime - sama - odpowiedział, na co lekko się
uśmiechnęłam. Dobrze, że przez tą maskę nie widać również
małego rumieńca...
-
Stan pacjenta trochę się ustabilizował - powiedział klon nr.
jeden.
Kamień
spadł mi z serca.
Zaczęłam
od odczepienia tego czegoś od ścianki żołądka. Zaraz potem Danna
zaczął odplątywać tasiemca od jelit. Kiedy ja położyłam główny
trzon pasożyta, zabrałam się na pomoc lalkarzowi.
Niestety,
przerwał nam nagły wylew z aorty brzusznej.
-
Nosz kurwa mać! Mało tego?! - krzyknęłam - Danna, odplątuj to
gówno, ja zajmuję się aortą!
-
Jasne - odpowiedział.
Zaczęłam
tamować krwawienie.
-
Tętno pacjęta ponownie drastycznie spadło! - krzyknęła moja
kopia.
-
No to coś z tym zrób, do jasnej cholery! - odpowiedziałam, nadal
nie odrywając wzroku od głównej żyły - Lek jest gotowy?!
-
Pracuję nad tym! - odkrzyknął klon nr. dwa.
-
No to się pośpiesz! Ona w każdej chwili.. - nie było dane mi
dokończyć.
-
Zatrzymanie akcji serca! - krzyk z początku sali.
Zesztywniałam.
Krew
prysnęła mi na twarz.
-
Katsumi! Katsumi! - słyszałam krzyk Sasori' ego, ale był taki
głuchy.
Odsunęłam
się od brzucha demonicy.
Osunęłam
sie na podłogę.
ZAczęłam
się trząść i cicho łkać.
-
Zrób coś z tym! - krzyk Sasori' ego.
-
Próbuję, ale do tego potrzebuję specialnego sprzętu! - odkrzyknął
mój klon.
Nie,
tak nie może być.
Cały
czas słyszałam tylko jeden pisk urządzenia monitorującego pracę
serca.
Jeden
podłóżn pisk.
I
teraz dopiero uświadomiłam sobie, że nawaliłam.
Ale
przecież jeszcze mogę ją uratować..
Mogę..
Mogę,
kurwa mać!
Nie
mogę pozwolić, żeby przez moją głupotę zginął niewinny
człowiek.
Zerwałam
się z miejsca. Już wiem, co najpierw zrobić.
-
Sasori. Tamuj krwawienie - powiedziałam do czerwonowłosego. Zrobił
to co powiedziałam - Klon nr. jeden próbuje coś zrobić, by ją
przywrócić. Ja zaraz przyniosę do tego specialny sprzęt -
postąpił tak, jak powiedziałam - A klon nr. dwa nadal robi
miksturę. Zrozumiano?!
-
Hai! - krzyk wszystkich zebranych.
Zdjęłam
rękawice lekarskie. Pognałam w górę, potem w lewo i dotarłam do
salonu. Na moje nieszczęście zastałam tam wszystkich, ale na moje
zajebiste szczęście nie było tam lidera. Wparowałam do
pomieszczenia. Wszyscy na mnie popatrzyli. Rzuciałm się na szawkę,
w której był mój zwój ze sprzętem.
-
I co? - zapytał Hidan, biorąc mnie od tyłu.
Otwartą
dłonią walnęłam go w policzek, a wolną ręką trzymałam zwój.
-
Nie dotykaj mnie teraz! Walczymy o jej życie, a ty mnie będziesz
obściskiwał?! No do cholery, nie pogrywaj sobie se mną! - cisza -
Tak sie składa, że ratujemy ją teraz ze stanu, od którego
aktualnie było by niemożliwe ratowanie! Więc się suń i pozwól
dokończyć robotę!
Nastała
grobowa cisza. Hidan trzymal się za miejsce uderzenia.
Szybkim
krokiem udałam się do drzwi.
-
Czyli Nikushimi... - zapytał Kisame.
Stałam
do nich tyłem.
-
Nie żyje.
*****************************************************
Buhahahahaha!!!
Jestem zła, okropna! Bezduszna! Jak ja kocham kończyć w takim
momencie! No normalnie aż się boję waszej reakcji! ;333
No
to teraz tak.
Łomatko,
ja pierdzielę O.O
W
końcu to napisałam O.O
....
...
..
Tak,
tylko tyle mam do powiedzenia xD
Nie,
a tak na serio.
Długo
to pisałam. Wytłumaczenie jest proste:
1.
Brak czasu. Spowodowane egzaminami w szkole muzycznej i występami w
teatrze organizowanymi przez szkołę muzyczną. Jednymi słowy -
klarnet, klarnet i tylko klarnet.
2.
Brak weny. Miałam małe zaćmienie co do tego rozdziału.
3.
Brak chęci. Znowu mam kłopoty zdrowotne. Związane z kłóciem i
swędzeniem mojej blizny pooperacyjnej. A również spowodowane
cholernym przemęczeniem. Niestety, dodatkowe punkty za sks-y same
się nie zarobią -,-
4.
Chciałam was potrzymać w niepewności ;33
No,
heh.
Jak
widzicie również, zmeniłam nick z Tenone Uzumaki na Utau Yami.
Powody osobiste;)
Możecie
mi mówić Utau, lub Yami. Mnie osobiście bardziej się to drugie
podoba. Yami - ciemność, lub pustka. Utau - śpiew. Połączenie?
Pusty Śpiew. Uwielbiam śpiewać, ale ostatnimi czasy mi się to nie
udawało, to też dlatego. A drugi powód - jak mówiłam, sprawy w
prawdziwym świecie...
No,
to by było tyle.
Dziękuję
za cierpliwość i dziwię się tym, którzy jeszcze kurwicy nie
dostali O.O. Jednak odstępy czasowe są masakryczne O.O Wezmę się
za siebie, obiecuję. I na pewno nasza kochana Buba i Koori mi w tym
pomogą. Nie wspominając o Justynie, która zamęczy mnie, jeśli
chodzi o dodanie jej postaci. Co o tym myślicie? Masakra -,-
Pozdrowionka
;33
Wasza
kochana (i pojebana xD),
Yami.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńładnie, ładnie, czasem masz błędy i końcówki i tyle
UsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział!
~Uruha.
Ale zajeebiistyy szablon! <33
OdpowiedzUsuń...
*bawi się kursorem*
...
O, ile zakładek! =3
...
Dobra, weźmy się za to na poważnie XDD
Nieźle zwaliłaś Liderka. Aż mi się za niego głupio zrobiło D: ... nie rób tak więcej. Liderowi się nie sprzeciwia, no no *macha paluszkiem w geście "nie wolno"* :3
Tak samo Hidan! Jak śmiałaś! Nie przebaczę ci tego. >< xD
Kilka razy zgubiłam się w historii Tenone i musiałam ją czytać jeszcze raz. Tak btw. fajna jeeest! :D
Fuj, tasiemce x.x Błe. :c
Dawaj kolejną notkę <3
nie lubie operacji ;/
OdpowiedzUsuńNo w koncu sie wzięłaś za napisanie czegos. Ogólnie to brawa, brawa. XD
Co do tego rozdziału. No to nie lubię operacji. Bleee
I nie jest mi żal Shimi. Niestety. XD
Jestem zła.
No to weny ci życzę.
Josu zestresowałaś mnie tą operacją no -.- A akurat ciasta jadłam! Jak sobie wyobraziłam te wnętrzności to o jojojoj ;_____; Ciekawi mnie jaki sposób wymyśliłaś na uratowanie Shimi Ou~ .____. Zwyczajnie poczekam na następną notę! ^^
OdpowiedzUsuńPS: Cieszę się, że wracamy do opowiadania! ^^ Życzę duużo weny ^^
Aaaaaa! No ja cie zajebie! Jak możesz kończyć w takim momencie! Teraz to kurwicy dostane! No cóż jakoś będę musiała wytrzymać.
OdpowiedzUsuńCzekam na następną i życze weny ;*
No ! Musiałam nadrobić Rozdziały wszystkie :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta historia :) Jest pełna humoru nie raz naśmiałam się przy Rozdziałach ^^
Dopiero wstałam i czytam, czytam tą notkę i czytam operacja. Na początku nie zajarzyłam o co chodzi. Ale tak pomyślałam boże przecież oni robią operację -.- Nienawidzę operacji...Nie umiała bym komuś grzebać w narządach xD
Biedny Hidan xD Chciał być miły, a dostał po gębie xD
Czekam na następny i dodaję do linków :)