piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział XII „ Nikushimi. ”

- Tasiemiec uzbrojony - odpowiedziałam - A raczej trzy.
[...]
- Kurwa - powiedziała Shimi.
- I co teraz zrobisz? - zapytał Deidara.
Operację.

Jak większe jest szczęście być zdrowym niż bogatym, tak mniejszym jest nieszczęściem ubóstwo niż choroba.” ~ Sokrates.

- Operację – odpowiedziałam.
- Jak to: operację? - zapytała Nikushimi, podnosząc się d siadu – Nie możesz! Będę miała bliznę! Nie da się inaczej? - zapytała, widocznie wystraszona tym faktem.
Nic nie odpowiedziałam, więc wszyscy się na mnie patrzyli.
- Katsumi! - krzynęła zdenerwowana demonica.
- Jest inny sposób – odpowiedziałam wstając.
Znowu poczułam sposób wszystkich na sobie.
- To ja chcę ten drugi! - krzknęła.
- Nie słyszalem chyba o drugim sposobie – odezał się Sasori.
- Nie chcesz tego drugiego – odpowiedziałam – Bardziej boli.
Wyczułam zainteresowanie.
- Nie obchodzi mnie to! Nie chcę blizny! Będę wyglądała na niezadbaną, będę oszpecona! - krzyknęła Shimi, wstając i patrząc na mnie z góry -Nie chcę blizny!
Drgnęłam.
- W takim razie wybierasz cierpienie.. - powiedziałam, przymykając oczy – I tak i tak musiałaby cię operować, bo jednego tasiemca nie da się usunąc tym innym sposobem.
- W takim razie ja nie chce żyć! Nie chcę mieć żadnej cholernej blizny! - krzyknęła mi prosto w twarz.
- Nie chcesz? Mogę ci pomóc umrzeć – powiedział Zetsu, podchodząc do mnie i Nikushimi.
- Proszę... - nie dokończyła, bo, ładnie mówiąc, walnęłam ją w twarz, przez co upadła na kolana, pociągnęłam za włosy, ale ich nie puściłam i wstrzyknęłam jej znieczulenie do ciała, połączone z środkiem usypiającym.
- Głupie gadanie – powiedziałm, puszczając jej bezwładne ciało a zimną posadzkę w kuchni.
- Jesteś straszna – powiedział Hidan, oddalając się kilka kroków ode mnie.
- Szykujcie mi jakąś salę operacyjną, albo, hmm.. Pomieszczenie, w którym będę mogła przeprowadzić zabieg. I to nie ma być piwnica, tumany – odpowiedziałam i ulotniłam się.
- A ty gdzie? - zapytał rudzielec.
- Przygotować się, no nie? Sama się nie zoperuje.. - powiedziałam.
- Na początek to poproszę cię do mnie – odparł rudzielec.
Po cholerę, kurwa.
- Nie ma czasu. W każdej chwili mogą nastąpić powikłania i doprowadzić do natychmiastowej śmierci. Nawet jeśli ta osoba jest nieśmiertelna - powiedziałam i znowu miałam wyjść, gdyby nie jego stanowczy ton.
- To ja jestem liderem i nie będziesz mnie pouczać.
Żyłka na moim czole zaczęła pulsować.
- W takim razie chociaż raz posłuchaj innych - powiedziałam, cały czas stojąc do niego tyłem.
Zaczęło się robić gorąco. Słyszałam szepty.
- Nie mów mi, co mam robić! - krzyknął zirytowany.
- To się tyczy również ciebie, liderze! - nie wytrzymałam i krzknęłam, odwracając się do niego twarzą. Moje oczy zmieniły kolor na turkusowy - W tej kwesti się nie wypowiadaj, bo nie masz zielonego pojęcia o medycynie! To ja wyleczyłam setki, nawet tysiące rannych ludzi, i setki umierających przywróciłam do życia! Nie pozwolę, żeby przez cudzą głupotę, ucierpiała niewinna osoba! Z całym szacunkiem, Pain, ale nie mam zamiaru wypełnić Twojego bezmyślnego rozkazu. Chyba, że nie obchodzi cię zdrowie Twoich ludzi - zakończyłam na tym swoją wypowiedź.
W pomieszczeniu nastała cisza. Lider dezaktywował Rinnegan' a.
- Zdaj mi potem raport z tego zabiegu - powiedział i ulotnił się z jadalni.
Moje oczy równierz przybrały normalny wygląd.
Wszyscy gapili się na mnie. Ja tylko szybko coś odpieczętowałam, i tak samo szybko sie ubrałam. Oni nawet nie wiedzieli, kiedy. Rzuciłam Sasori' emu zwój i postąpił tak samo, jak ja. Po chwili do pomieszczenia wszedł Itachi z moim naszyjnikiem. Powstrzymałam się od komentarza. On dobrze wie, jakie są konsekwencje, kiedy rusza się tak cenne rzeczy i to MOJE bez pozwolenia. Po Itachi' m do jadalni wszedł.. Eee.. Drugi Itachi? Czy ja naprawdę źle widzę?
- Możesz mi powiedzieć, czemu widze podwójnie? - zapytałam czarnowłosego.
- Nie widzisz. To jest mój klon - powiedział.
Walnęłam się otwartą dłonią w czoło.
- W takim razie czemu twój klon ma MÓJ naszyjnik? - zapytałam.
- Zbierałem informację o tym cudzie - powiedział, patrząc na wisiorek.
- Możesz nas oświecić? - zapytał Deidara.
Wzięłam jeszcze szklankę i zaczęłam pić jej zawartość.
- Zbierałem informację o wisiorku od pewnej osoby, której na imię jest Tenone - odpowiedział klon.
Zakrztusiłam się tą herbatą.
- Jakiej Tenone? Tobi chce wiedzieć! - Tobi.
- Tenone - powiedziałam i wszyscy popatrzyli się na mnie - Uzumaki Tenone - powtórzyłam - Obywatelka Wioski Piasku, prawowita mieszkanka Konohy. Kuzynka Itachi' ego i Sasuke - małe wzdrygnięcie otoczenia - Chrześnica Fugaku i Mokoto Uchihów. Córka Żółtego Błysku i Uzumaki Kushiny - drugiej kobiety jinchuuriki. Siostra Naruto. Druga Broń Ostateczna Suna - gakure. Należy do klanu Uzumaki, Namikaze oraz po części do klanu Uchiha. Uwielbia ramen. Niezwykle silna i inteligentna. Kaleczy przy ninjutsu. Doskonale radzi sobie z kontorlowaniem chakry. Świetny medyk. A co najważniejsze - jinchuuriki. Oraz pseudo - jinchuuriki. Tyle - powiedziałam i razem z Sasori' m ulotniłam się do miejsca, gdzie powinna spoczywać Nikushimi pod narkozą - coś podobnego do sali operacyjnej.
Podłączyłam sprzęt niezbędny do wykonania tej operacji i poszłam razem z czerwonowłosym założyć maski i umyć ręce. Kiedy już to zrobiliśmy, ja stworzyłam dwa klony, Sasori jednego. Ten jeden poszedł do sprzętu operacjnego, czyli wykonywał pracę instrumentariusza. Mój jeden klon polazł zajmować się różnymi takimi fiolkami z trucizną i lekami, a drugi poszedł monitorować pracę serca. Na myśl o tej operacji aż zrobiło mi się słabo. Podeszłam jednak do stołu, na którym leżała blada Nikushimi i kiedy dostałam skalpel do rąk, naprawdę zakręciło mi się w głowie. Podtrzymał mnie klon od lekarstw.
- Może lepiej ja zacznę? - zapytał lalkarz. Skinęłam głową potwierdzająco i podałam mu skalpel. Przymknęłam oczy.
- Dobra, tylko jak mam ją dokładnie rozciąć? - zapytał.
Otworzyłam oczy. Sprzęt spoczywał już głęboko w skórze dziewczyny.
Lekko drżącą dłonią pokazałam mu jak ma ją rozciąć.
Taki jakby znaczek pacyfki.
Zaczął poruszać dłonią, przecinając skórę. Cholernie się bałam.
Dlaczego?
Jak wiecie, panicznie boję się krwi.
Dobra, wszystko pięknie ładnie. Jak to ochydnie wygląda... Te tasiemce.
- Przygotujcie trzy specialne pojemniki na to świństwo - powiedziałam. Klon skinął głową i zaczął szukać czegoś takiego.
- Sasori - zaczęłam. Popatrzył na mnie - na początek zajmij sie tym tasiemcem w żołądku. Ja będę asystować - powiedziałam.
- Jak sobie życzysz - odparł i przeciął żółądek. Klon przyniósł pojemnik. Wyrwał główkę tasiemca ze ścianek i zaczął to coś wyciągać. Ja pomagałam to coś zwijać. Potem żołądek został zaszyty, wyciągnęłam specialnym jutsu tego z jelita. Kiedy już mieliśmy zaczynać z ostatnim, coś poszło nie tak i Nikushimi zaczęła mocno krwawić.
- Kurwa mać - powiedzieliśmy jednocześnie ja i Sasori - Ja zatamuję krwawienie, ty się zajmij ostatnim.
Niestety, nie było mi dane nawet zacząć.
- Tętno pacjenta spada - powiedział klon, próbując coś z tym faktem zrobić.
Serca Nikushimi chyba nie wytrzymało tak intensywnego krwawienia. Więc zaczęło zwalniać.
- Zrób coś z tym, cholera! - krzyknęłam.
- Staram się! - odkrzyknął klon.
- Przygotuj jakiś specialny środek, w razie nagłej śmierci. Użyj tej chakry - podałam mojemu klonowi pojemnik z chakrą.
- Hai! - odkrzyknęła i zaczęła przygotowywać miksturę.
- Sasori no Danna, musimy wyciągnąć tego tasiemca - powiedziałam, nawet bardzo opanowanym tonem.
- Oczywiście, Ochime - sama - odpowiedział, na co lekko się uśmiechnęłam. Dobrze, że przez tą maskę nie widać również małego rumieńca...
- Stan pacjenta trochę się ustabilizował - powiedział klon nr. jeden.
Kamień spadł mi z serca.
Zaczęłam od odczepienia tego czegoś od ścianki żołądka. Zaraz potem Danna zaczął odplątywać tasiemca od jelit. Kiedy ja położyłam główny trzon pasożyta, zabrałam się na pomoc lalkarzowi.
Niestety, przerwał nam nagły wylew z aorty brzusznej.
- Nosz kurwa mać! Mało tego?! - krzyknęłam - Danna, odplątuj to gówno, ja zajmuję się aortą!
- Jasne - odpowiedział.
Zaczęłam tamować krwawienie.
- Tętno pacjęta ponownie drastycznie spadło! - krzyknęła moja kopia.
- No to coś z tym zrób, do jasnej cholery! - odpowiedziałam, nadal nie odrywając wzroku od głównej żyły - Lek jest gotowy?!
- Pracuję nad tym! - odkrzyknął klon nr. dwa.
- No to się pośpiesz! Ona w każdej chwili.. - nie było dane mi dokończyć.
- Zatrzymanie akcji serca! - krzyk z początku sali.
Zesztywniałam.
Krew prysnęła mi na twarz.
- Katsumi! Katsumi! - słyszałam krzyk Sasori' ego, ale był taki głuchy.
Odsunęłam się od brzucha demonicy.
Osunęłam sie na podłogę.
ZAczęłam się trząść i cicho łkać.
- Zrób coś z tym! - krzyk Sasori' ego.
- Próbuję, ale do tego potrzebuję specialnego sprzętu! - odkrzyknął mój klon.
Nie, tak nie może być.
Cały czas słyszałam tylko jeden pisk urządzenia monitorującego pracę serca.
Jeden podłóżn pisk.
I teraz dopiero uświadomiłam sobie, że nawaliłam.
Ale przecież jeszcze mogę ją uratować..
Mogę..
Mogę, kurwa mać!
Nie mogę pozwolić, żeby przez moją głupotę zginął niewinny człowiek.

Zerwałam się z miejsca. Już wiem, co najpierw zrobić.
- Sasori. Tamuj krwawienie - powiedziałam do czerwonowłosego. Zrobił to co powiedziałam - Klon nr. jeden próbuje coś zrobić, by ją przywrócić. Ja zaraz przyniosę do tego specialny sprzęt - postąpił tak, jak powiedziałam - A klon nr. dwa nadal robi miksturę. Zrozumiano?!
- Hai! - krzyk wszystkich zebranych.
Zdjęłam rękawice lekarskie. Pognałam w górę, potem w lewo i dotarłam do salonu. Na moje nieszczęście zastałam tam wszystkich, ale na moje zajebiste szczęście nie było tam lidera. Wparowałam do pomieszczenia. Wszyscy na mnie popatrzyli. Rzuciałm się na szawkę, w której był mój zwój ze sprzętem.
- I co? - zapytał Hidan, biorąc mnie od tyłu.
Otwartą dłonią walnęłam go w policzek, a wolną ręką trzymałam zwój.
- Nie dotykaj mnie teraz! Walczymy o jej życie, a ty mnie będziesz obściskiwał?! No do cholery, nie pogrywaj sobie se mną! - cisza - Tak sie składa, że ratujemy ją teraz ze stanu, od którego aktualnie było by niemożliwe ratowanie! Więc się suń i pozwól dokończyć robotę!
Nastała grobowa cisza. Hidan trzymal się za miejsce uderzenia.
Szybkim krokiem udałam się do drzwi.
- Czyli Nikushimi... - zapytał Kisame.
Stałam do nich tyłem.
- Nie żyje.


*****************************************************

Buhahahahaha!!! Jestem zła, okropna! Bezduszna! Jak ja kocham kończyć w takim momencie! No normalnie aż się boję waszej reakcji! ;333

No to teraz tak.

Łomatko, ja pierdzielę O.O
W końcu to napisałam O.O
....
...
..
Tak, tylko tyle mam do powiedzenia xD

Nie, a tak na serio.
Długo to pisałam. Wytłumaczenie jest proste:
1. Brak czasu. Spowodowane egzaminami w szkole muzycznej i występami w teatrze organizowanymi przez szkołę muzyczną. Jednymi słowy - klarnet, klarnet i tylko klarnet.
2. Brak weny. Miałam małe zaćmienie co do tego rozdziału.
3. Brak chęci. Znowu mam kłopoty zdrowotne. Związane z kłóciem i swędzeniem mojej blizny pooperacyjnej. A również spowodowane cholernym przemęczeniem. Niestety, dodatkowe punkty za sks-y same się nie zarobią -,-
4. Chciałam was potrzymać w niepewności ;33

No, heh.
Jak widzicie również, zmeniłam nick z Tenone Uzumaki na Utau Yami. Powody osobiste;)
Możecie mi mówić Utau, lub Yami. Mnie osobiście bardziej się to drugie podoba. Yami - ciemność, lub pustka. Utau - śpiew. Połączenie? Pusty Śpiew. Uwielbiam śpiewać, ale ostatnimi czasy mi się to nie udawało, to też dlatego. A drugi powód - jak mówiłam, sprawy w prawdziwym świecie...

No, to by było tyle.
Dziękuję za cierpliwość i dziwię się tym, którzy jeszcze kurwicy nie dostali O.O. Jednak odstępy czasowe są masakryczne O.O Wezmę się za siebie, obiecuję. I na pewno nasza kochana Buba i Koori mi w tym pomogą. Nie wspominając o Justynie, która zamęczy mnie, jeśli chodzi o dodanie jej postaci. Co o tym myślicie? Masakra -,-

Pozdrowionka ;33

Wasza kochana (i pojebana xD),
Yami.

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ładnie, ładnie, czasem masz błędy i końcówki i tyle
      Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
      ~Uruha.

      Usuń
  2. Ale zajeebiistyy szablon! <33
    ...
    *bawi się kursorem*
    ...
    O, ile zakładek! =3
    ...
    Dobra, weźmy się za to na poważnie XDD
    Nieźle zwaliłaś Liderka. Aż mi się za niego głupio zrobiło D: ... nie rób tak więcej. Liderowi się nie sprzeciwia, no no *macha paluszkiem w geście "nie wolno"* :3
    Tak samo Hidan! Jak śmiałaś! Nie przebaczę ci tego. >< xD
    Kilka razy zgubiłam się w historii Tenone i musiałam ją czytać jeszcze raz. Tak btw. fajna jeeest! :D
    Fuj, tasiemce x.x Błe. :c
    Dawaj kolejną notkę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. nie lubie operacji ;/
    No w koncu sie wzięłaś za napisanie czegos. Ogólnie to brawa, brawa. XD
    Co do tego rozdziału. No to nie lubię operacji. Bleee
    I nie jest mi żal Shimi. Niestety. XD
    Jestem zła.
    No to weny ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Josu zestresowałaś mnie tą operacją no -.- A akurat ciasta jadłam! Jak sobie wyobraziłam te wnętrzności to o jojojoj ;_____; Ciekawi mnie jaki sposób wymyśliłaś na uratowanie Shimi Ou~ .____. Zwyczajnie poczekam na następną notę! ^^
    PS: Cieszę się, że wracamy do opowiadania! ^^ Życzę duużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaa! No ja cie zajebie! Jak możesz kończyć w takim momencie! Teraz to kurwicy dostane! No cóż jakoś będę musiała wytrzymać.
    Czekam na następną i życze weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No ! Musiałam nadrobić Rozdziały wszystkie :)
    Bardzo podoba mi się ta historia :) Jest pełna humoru nie raz naśmiałam się przy Rozdziałach ^^
    Dopiero wstałam i czytam, czytam tą notkę i czytam operacja. Na początku nie zajarzyłam o co chodzi. Ale tak pomyślałam boże przecież oni robią operację -.- Nienawidzę operacji...Nie umiała bym komuś grzebać w narządach xD
    Biedny Hidan xD Chciał być miły, a dostał po gębie xD
    Czekam na następny i dodaję do linków :)

    OdpowiedzUsuń