piątek, 15 lutego 2013

ROZDZIAŁ X " Występuję pod pseudonimem Kagamine.."

*** Katsumi ***
Nigdy więcej. Nigdy. A o co chodzi? O to, że Tobi gotował. No dobra, lubię go, ale jego kuchnia jest okropna. Prawie nic nie zjadłam.
- Tobi, sprzątaj to - powiedział lider.
- Katsumi - chan też nic nie zjadła? - zapytał zamaskowany mężczyzna.
O kurwa.
No to wpadłam.
Co mu powiedzieć?
- Dziękuję Tobi, ale nie mam ochoty. Brzuch mnie bolał - powiedziałam.
Dobra, wybrnęłam z sytuacji, ale brzuch mnie boli cholernie - pomyślałam
Znowu mnie zaczął boleć, więc chwyciłam się za miejsce kłucia.
Lider się na mnie popatrzył.
- Nic mi nie jest, zwykły ból.. - nie było dane mi dokończyć, bo czułam, że coś mi się cofa.
Kuźwa.
Szybko wstałam i pobiegłam pędem do łazienki. Moje przypuszczenia były słuszne, po prostu mam grypę. Zwymiotowałam. Sory, że wam to mówię, ale no.. Taka moja rola.
Poszłam z powrotem do kuchnii. Ojć, coś nie było mi dane. Zaczęło mnie coś strasznie kłuć po prawej stronie brzucha. Ból był nie do zniesienia. Upadłam więc na kolana, trzymając się za miejsce kłucia.
- Japierdole! - krzyknęłam.
Wstałam jakoś, ale z wielkim bólem. Ciągle trzymałam się za bolące miejsce. Kurwa, co tam jest? Pomyślmy.. Chyba wyrostek. Będzie zajebiście, jak mam zapalenie. Doczołgałam się do kuchnii. Zaczęłam leczyć sobie to coś. Kurwa, napierdala coraz bardziej. Przeszłam przez drzwi i co mnie spotkało? Tobi się na mnie rzucił. Przy okazji walnął lekko w brzuch. Kurwa mać.
- Katsumi - chan nic nie jest? - zapytał, dotykając dłonią mojej głowy - goroączki nie masz, senpai - dokończył.
- Gorączki nie mam, ale jeśli zaraz ze mnie nie zejdziesz, to znowu zwymiotuję - powiedziałam. Zszedł. Próbowałam wstać, ale znowu to charakterystyczne ukłucie.
- Japierdole - szepnęłam i próbowałam wstać, ale znowu mnie to ukuło. Nie wstanę sama - Tobi, pomóż mi wstać - szepnęłam do zamaskowanego mężczyzny.
- Tobi pomoże, bo Tobi to dobry chłopiec! - krzyknął nasz dobry chłopiec i pomógł mi wstać. Weszłam do kuchni, trochę kulejąc. Jeszcze wszyscy byli w pomieszczeniu, więc gapili się na mnie. Usiadlam sobie na krześle obok lodówki i zaczęłam sobie leczyć bolące miejsce.
- Jesteś medykiem? - zapytał mnie lider.
- Do połowy - powiedziałam.
- Co znaczy do połowy? - zapytał Deidara.
- No to, że nie jestem zajerejstrowana jako pełnoprawny medyk. Nie chciałam nim być. Znam tylko podstawy, ale moje umiejętności medyczne są na poziomie Księżniczki Tsunade - odpowiedziałam.
- Tak wogóle, to co ci jest? - zapytała Konan - Wymiotło cię tak nagle..
- Cofnęło mi się coś - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Takie są pierwsze objawy ciąży - powiedział Hidan z chamskim uśmiechem.
Zrobiłam wielkie oczy.
Przestałam się leczyć.
- Zajebiście - mruknęłam. W ciąży być nie mogłam, bo by mnie bolało podbrzusze, a nie wyrostek.
- To nie może być ciąża - powiedziałam. Popatrzyłam na wszystkich. Mój wzrok zatrzymał się na Sasori'm, który wyraźnie czuł ulgę. Szczerze, to ja też.
- To czemu wymiotowałaś? - Hidan nie dawał za wygraną.
- Mogę mieć zapalenie wyrostka, ot co - powiedziałam - I chyba moje przypuszczenia są poprawne.
- Umiesz się wyleczyć? - zapytał lider, podchodząc do mnie.
- A bo ja wiem - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- To się dowiedz - powiedział rudzielec.
- No teorytycznie tak - powiedziałam.
- A w praktyce? - Kisame.
- Spróbuj sam siebie wyleczyć. Takiego czegoś nigdy nie robiłam - powiedziałam i przestałam się leczyć. Mniej kuło - Sukces.
- Wyleczyłaś się? - zapytał Sasori.
- Nie wiem. Wiem, że mniej boli - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Kurwa, możesz sobie nie robić jaj? - zapytał lider, opierając się framugę drzwi.
- Dobra, zaraz sprawdzę - powiedziałam. Wykonałam pieczęcie. Prawa dłoń świeciła się na biało. Przyłożyłam ją do miejsca położenia wyrostka. Przymknęłam oczy, żeby lepiej widzeć obraz moich narządów wewnętrznych.
- I co? - usłyszałam głos jednego z członków Brzasku.
- Cicho, jeszcze nic nie widzę - powiedziałam.
Dobra, ręka dotarła do celu (jakby co, to ona sobie w brzuchu nie grzebie. Tylko widzi ten obraz - dop. aut.). Odetchnęłam z ulgą. Nic tam nie było. Wyleczyłam się. A żeby Hidan nie żartował sobie ze mnie, to pojechałam dłonią na podbrzusze. Modliłam się w duchu, żeby to faktycznie nie była ciąża. Zjechałam do celu. Szukam i szukam.. Jest! Nie jestem w ciąży!
- Jest! - krzyknęłam.
- Jesteś zdrowa? - zapytała Konan.
- Wyleczyłam się - odpowiedziałam - dla twojej wiadomości, Hidan, to w ciąży też nie jestem.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ej, Katsumi - do kuchnii wpadła Shimi z moim zwojem. Popatrzyłam na nią. No, zresztą, nie tylko ja - Sama napisałaś te wszystkie piosenki i nuty?
- No, sama to tylko niektóre piosenki, ale nuty tak - powiedziałam.
- Zaśpiewajmy to - pokazała mi nuty do jednej z moich ulubionych piosenek.
- Śpiewasz? - zapytali wszyscy oprócz mnie.
- No ba - odpowiedziała demonica, uśmiechając się.
- Ej, umiesz grać na flecie poprzecznym? - zapytałam.
- Przecież ty umiesz - odpowiedziała.
- Jak to? - zapytałam.
- No to, że to jest też wrodzona umiejętność - odpowiedziała Shimi.
- Nie za dużo tych umiejętności? - zapytał Kisame.
- Jeszcze dużo nie wiecie o jej klanie - powiedziała Nikushimi - A tak wogóle, to masz flet?
- No mam - powiedziałam i odpieczętowałam go z zakładki "INNE".
- Ładny.. - powiedziała Nikushimi, przyglądając się instrumentowi.
- A musimy ją śpiewać? - zapytałam, patrząc w nuty.
- Ale tą nawet ja znam i lubię, więc śpiewamy tą - powiedziała Nikushimi.
- Co to za piosenka? - zapytał Itachi, wyraźnie tym zainteresowany.
Kurde, to ten ponurak się czymś interesuje?
- Usłyszysz - powiedziałam.
- Ej, znasz może Kagamine? - zapytała Nikushimi.
- Tą, co tak zajebiście śpiewa i tworzy zajebiste ścieżki dźwiękowe? - zapytał Deidara.
- Nom, ją - powiedziała Shimi.
- Każdy tutaj powinien ją znać - powiedział lider.
- A kto jej nie zna? Przecież ona napisała jedną z ścieżek muzycznych do anime Naruto(to tylko wymysł mojej wyobraźni, jakby co - dop. aut.) - zapytał Kisame.
- Geniuszu, przecież to jest Naruto - czarna połówka Zetsu.
- Jakbyś nie wiedzieł, to to jest opowiadanie na wzór Naruto, geniuszu - odpowiedział mu Kisame.
- Jest tu ktoś, kto jej nie zna? - zapytał Sasori.
- Przecież ona jest żywą legendą w śpiewaniu, każdy powinien ją znać - powiedziała Konan - tylko podobno nikt jej nie widział, nawet ten, co podkłada dźwięk do anime. Wysłała mu ją po prostu.
- A jaką ścieżkę dźwiękową stworzyła do Naruto? - zapytałam.
- The Rising Fighting Spirit* - powiedziała Nikushimi.
- Chciałabym mieć od niej autograf - powiedziała Konan.
- Da się zrobić - odpowiedziałam jej.
Wszyscy popatrzyli na mnie.
- To ty ją znasz!? - krzyknęli równocześnie.
- Nawet bardzo dobrze - odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.
- Jeśli masz z nią stały kontakt, to powiedz chociaż, gdzie się teraz znajduje - powiedział Itachi.
- Aktualnie to stoi w kuchni pewnej organizacji - powiedziałam, uśmiechając się.
Wszyscy zaczęli się nad tym zastanawiac.
Kurwa, jakie z was tempaki - pomyślałam.
- Odezwała się - powiedział lider.
- Tak się składa, że to ja napisałam nuty do " The Rising.. ". Występuję pod pseudonimem Kagamine - odpowiedziałam.
- Ty?! - krzyknęłi wszyscy.
- Mogę wam to nawet pokazać i zagrać, tylko z pomocą Shimi - powiedziałam.
- Proszę bardzo - powiedział lider.
- No to wszyscy kierują się teraz do salonu - powiedziałam.
Wszyscy wstali i skierowali się do salonu. Ja zatrzymałam jeszcze Nikushimi.
- Masz nuty - powiedziałam i podałam jej papier nutowy.
- Ale na prawdę to ty jesteś Kagamine? - zapytała.
- Po co miałabym kłamać? - zapytałam.
- I to ty napisałaś tyle tych fajnych piosenek, typu " Because Of You", " Dangerous"? - znowu pytanie.
- Pokarzę ci oryginał, jak mi nie wierzysz. Tak, to ja jestem tą, która miksuje, tworzy, śpiewa i gra swoje własne utwory, ale również oyginały - odpowiedziałam.
- Idziecie czy nie? - usłyszałam wołanie Hidana.
- Już idzemy - krzyknęła Shimi.
Szłyśmy w milczeniu do salonu. Jak dotarłyśmy, poprosiłam demonicę o odpieczętowanie perkusji, gitary elektrycznej i fletu poprzecznego. Dobra, mam wszysto, to teraz jeszcze trzeba mojego klona. Dobra, klon też już jest.
- Shimi, nastrój gitarę - powiedziałam.
- Co ona pierdoli? - powiedział Deidara.
- Musi nastroić sprzęt, nie? Przecież jak się nie zgra z fletem to nic z tego nie wyjdzie - odpowiedziałam.
Czegoś mi tu brakowało.
- Kurwa, jestem tempa - szepnęłam sama do siebie - wzmacniacz.
I odpieczętowałam wzmacniacz do gitary.
- Dobra, teraz się nastrój - powiedziałam - Albo czekaj, ja to zrobię.
- Nie, ja chcę - powiedziala Shimi i zaczęłą po cichu brzdąkać na gitarze.
- Ile jeszcze? - jęknął Hidan.
- Zamilcz - rozkazałam Hidanowi. Momentalnie się uciszył. Przestałam go więc "kontrolować".
- Skończyłam - powiedziała Shimi, odwracając się do mnie.
- Jak ja mam niby na tym grać? - zapytałam, patrząc na flaet.
- To podobno samo tak przychodzi - powiedziała Shimi.
- Spróbujmy - przyłożyłam flet do ust i dmuchnęłąm delikatnie. Jej, udało się. Popatrzyłam w nuty. Jakoś tak samo przyszło mi granie. Przegrałam to tylko raz i już umiałam.
- Dobra, możemy zaczynać - powiedziałam - Idź grać na perkusji - powiedziałam do klona. Pomachał głową potwierdzająco.
I wszyscy się na nas gapili, to zaczęłyśmy grać.
 "Naruto - The Rising Fighting Spirit " - jeśli chcecie wiedzieć, co to jest, to to jest pierwszy utwór na moim odtwarzaczu na blogu.
Dobra. Skończyłyśmy. Japierdole, japierdolę. Jak ja dawno nie grałam.
- To było zajebiste - odezwał się Hidan.
- Pokaż, pokaż! - krzyknęła Nikushimi, skacząc obok mnie.
- Co ma pokazać? - zapytał lider.
- Już, już - odpowiedziałam.
Odpieczętowałam nuty do  "Because Of You" i "Dangerous". Do tego drugiego tylko wokal.
- Jej, ty naprawdę jesteś Kagamine - powiedziała Nikushimi, przekładając nuty.
- Nie mogę uwierzyć w to, że stoi przed nami legenda w śpiewaniu - powiedziała Konan.
- To uwierzcie. Ja na prawdę jestem Kagamine - powiedziałam - Ale śpiewać nie umiem.
- Nie pierdol - powiedział Itachi. Aż dziwne, że on.
- Nie pierdolę. Dawno nie śpiewałam - powiedziałam.
- Śpiewałaś ostatnio - powiedział Deidara.
- Ona już wam śpiewała!? - krzyknęła.
- No - odpowiedzieli wszyscy, oprócz mnie.
- Ale dopadł was zaszczyt! - powiedziała, gapiąc się na mnie.
- Nie pierdolcie, nie jestem żadną legendą - powiedziałam i zaczęłam pieczętować z powrotem sprzęt.
- To ty nie pierdol - powiedział Kakuzu - Będziesz śpiewać.
- Nie - odpowiedziałam.
Nastała cisza.
- Czemuuuu? - wydarła się Shimi.
- Nie będę ryzykować - powiedziałam.
Odwróciłam się do nich twarzą. Klon zniknął.
- Ryzykować? - zapytał Itachi.
- No, już ktoś kiedyś chciał mi ukraść nuty i cały sprzęt - powiedziałam.
- Czyli jednak ktoś cię widział? - powiedział lider.
- Nie. Znaczy, że twarzy nie widział i nie słyszał mojego głosu. I tak by daleto z tym zwojem nie zaszedł - powiedziałam.
- Czyli co zrobiłaś? - zapytał Kisame.
- No po prostu go zatłukłam na śmierć - powiedziałam, wzruszając ramionami - A potem przerobiłam na marionetkę. To było piękne.. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko i unosząc wzrok ku górze.
- Boże, zamieniasz się w Sasori' ego - powiedział Kisame.
- Ja tylko tworzę sztukę - powiedziałam, zakładając ręce na klatce piersiowej i odwracając głowę w przeciwną stronę.
- Mała dobrze mówi - powiedział Akasuna i rozsiadł się na kanapie.
- Nie pierdol - powiedział Deidara - Sztuka to wybuch!
Zaczęłam się śmiać.
- Nie rozśmieszaj mnie! - krzyknęłam, ocierając łzy. Deidara był wyraźnie wkurzony - Sztuką jest wieczne piękno! Będziesz się kłócić? - zapytałam, ciągle z wielkim uśmiechem.
- Nic tu po nas.. - powiedział lider. Jak powiedział, tak zrobili. Zostałam tylko ja, Danna i Deidara.
- Ja wiem lepiej! Jestem artystą! - krzyknął blondyn.
- Wielki z ciebie artysta. Nawet nie wiesz, co to sztuka! Więc jak możesz się na tym znać!? - zapytałam, a raczej krzyknęłam.
- Zam się bo sztuka to wybuch a ja jestem artystą! - krzyknął Dei.
- Nie prawda, sztuką jest wieczne piękno - powiedział Sasori.
- I ty przeciwko mnie, Danna!? - krzyknął do niego blondyn.
- Przecież wiesz, jakie jest moje zdanie w tej sprawie - powiedział spokojnie czerwonowłosy - Katsumi ma rację.
- Popierasz ją, bo z nią spałeś!? - krzyknął.
O kurwa. Przegiąłeś, pedale.
- Co powiedziałeś? - zapytał Akasuna, wstając.
- Że z nią spałeś, dlatego ciągle broisz tą gówniarę! - krzyknął Deidara - Ja się już nie liczę! Nie traktujesz mnie jak ucznia! Stałeś się dziwny, odkąd ona tu jest! Nie zapominaj, że to ja jestem twoim partnerem! Ona nawet nie ma jeszcze płaszcza i pierścienia!
Słuchałam tego i nie umiałam się pozbierać. A jeśli.. Ten przygłup ma rację?
- Nie poniżaj jej - powiedział Sasori. Spuściłam głowę -  Po pierwsze, to z szacunkiem do osób starszych. Ty jesteś tu najmłodszy, więc przestań sobie podskakiwać, gówniarzu. Po drugie, to z nią nie spałem - drgnęłam. Ale nie miałam mu za złe. Przecież niekt nie może się dowiedzieć, że z nim spałam - Mamy po prostu takie same poglądy, jeżeli chodzi o sztukę. Po trzecie, to ty stałeś się jakiś dziwny, odkąd ja więcej gadam z naszą Księżniczką Odchłani. Przestań zachowywać się jak smarkacz i dorośnij. Katsumi, idzesz ze mną? - zakończył swoją wypowiedź Akasuna.
Podnoisłam głowę.
Popatrzyli na mnie.
Spłynęła mi łza.
I kolejna.
I kolejna, i kolejna.. Kuźwa. Rozbeczałam się. Ale co mnie poruszyło? Nie wiem, może jego słowa.. Kiedyś go poznałam, był nawet spoko. Ale odkąd zaczął eksperymentować na ludziach z naszej wioski, to nasze relacje się pogorszyły. Stał się oziębły. Teraz.. To ciągle nie jest ten sam człowiek, co kiedyś, ale jego serce troche się stopiło.. Nadal ma jednak na nim sporo lodu. Jednak.. To co o mnie powiedział, było.. Miłe. Po prostu nikt mnie tak nie broił. Wszyscy naokoło mnie olewali. A teraz.. W końcu ktoś mnie zauważył. I zaczął doceniać. Słowa Sasori' ego są tym najlepszym przykładem.
- Katsumi, co się stało? - szepnął mi do ucha Sasori. Kiedy on kurde się przy mnie znalazł?
- I widzisz, Danna? Ta jędza tylko zacznie ryczeć i już jesteś obok niej - powiedział Deidara.
Miałam tego dość.
Mój naszyjnik zaczął lekko połyskiwać, a oczy zmieniły kolor na pomarańczowe.
- Zamilcz - powiedziałam. Poskutkowało - Odpierdol się odemnie raz na zawsze! - i wyłączyłam tą przydatną moc. Z moich oczu poleciało jeszcze kilka łez. Ku mojemu zdziwieniu, przetarł je Sasori.
- Powiesz, co się stało? - zapytał ponownie lalkarz.
- Po prostu nikt jeszcze tak o mnie nie powiedział. Może jestem za miękka, jak na morderce, ale.. Wiesz, że zawsze byłam ignorowana.. Nikt tak jeszcze po prostu o mnie nie powiedział.. - zakończyłam swoją wypowiedź i spuściłam głowę.
- Katsumi, popatrz na mnie - powiedział spokojnym głosem Sasori.
Postąpiłam, jak poprosił.
Chwila, chwila.
Poprosił?
- Wiem, że byłaś ignorowana. I miło to słyszeć - powiedział i lekko się uśmiechnął.
- Lizuska - Deidara.
- Deidara? - zapytał lalkarz, patrząc niego zimnym wzrokiem.
- Czego? - syknął blondyn.
- Chcesz zginąć? - zapytał Sasori, podchodząc w jego kierunku.
Do pokoju wpadł Kisame.
- Ratunku! - schował się za mną - Zetsu to psychopata!
- Prędej niezrównoważony psychicznie kanibal - powiedział Deidara.
- Kisame, dobrze się czujesz? - zapytałam.
- Kisame, gdzie jesteś? - biała połówka Zetsu.
- Choć tu skurwielu! - czarna połówka Zetsu.
Zetsu wpada do salonu z tasakiem w ręku.
Wszyscy, oprócz Kisame gapią się na niego.
o.O? - mina wszystkich.
O.O'' - Kisame.
- Jeśli chcecie obiad.. - Zetsu biała połówka.
- Tempe chuje, to musicie oddać mi Kisame - Zetsu czarna połówka.
- Ja nie chcę! - krzyknął Kisame, ciągle chowając się za mną.
- Zetsu, spokojnie.. Może jeszcze to przemyślisz..? - zapytałam.
- Nie, droga Katsumi.. - biała połówka.
- bo ja chcę kurwa go zjeść! - zaczął się do mnie zbliżać.
Zrobiłam wielkie oczy.
Zetsu szybko do mnie podbiegł i zamachnął się tasakiem.
O kurwa.
Jeśli zaraz czegoś nie zrobię, to mnie rozetnie.
- Widzę, że będę miał ucztę! - krzyknął Zetsu.
Sasori już do mnie podbiegał, tylko nie zdążył.
Nom, powiedzmy, że nie zdążył.
Naszyjnik zaświecił jaśniej, niż kiedykolwiek. W moich oczach pojawiły się jakieś dziwne wzorki. Położyłam ręce przed siebie, krzyżując je. Zablokowałam tą śmiercionośną broń. Nie, nie bójcie się, nasz psychopata nie odciął mi rąk.
(Deidara: A szkoda
Autorka: Co ty tu kurwa robisz!?
Deidara: Komentuję.
Autorka: Wypierdalaj mi z tąd! *wyrzuca go za drzwi* Ja pierdolę.. )
Tak, zablokowałam go. Pomogła mi poświata, która utworzyła się wokół moich rąk. Kiedy światło opadło, zobaczyłam szkło połączone z błękitym kryształem. Zetsu coraz mocniej trzymał ten tasak i popychał go dalej. Sasori stał jak sparaliżowany. Deidara zresztą też. Kisame też. Zaczęłi mi się trząść ręce. Kurwa, dłóżej tego nie utrzymam.
- Japierdole Zetsu odsóń się odemnie! - krzyknęłam chyba na tyle głośno, żeby przybiegł tu lider.
- Taka okazja może się nie powtórzyć, więc spróbuję jeszcze raz - Zetsu wyciągnął tasak z moich rąk pokrytych kryształem i szkłem i zamachnął się ponownie. Zrobiłam jeszcze większe oczy. Moje dłonie opadły bezwładnie wzdłuż mojego ciała (nie, nie odciął ich nasz kanibal - dop. aut.). Rzuciłam się do tyłu, na Kisame. Polecieliśmy razem na najbliższą ścinę. Tasak wbił się w podłogę. Czułam, że coś spływa po mojej nodze. No zajebiście. Rozciął mi skórę na łydce. Dość głęboko. Ktoś obezwładnił naszego kanibala. Mianowicie, lider.
- Zetsu, co ci kurwa odpierdoliło!? - wydarł się na niego rudzielec. Wstałam z Kisame. Na moich rękach nadal było szkło. Deaktywowałam je. Noga piekła mnie cholernie. Usiadłam więc na podłodze, ciągle nieotrzośnięta z szoku. Zaczęłam tamować krwawienie. Podszedl do mnie Sasori.
- Nic wam nie jest? - zapytał.
- Mnie nie - odpowiedział Kisame.
Byłam tak jakby nieobecna.
- Katsumi! - krzyknął, potrząsając mną lekko.
- Co? A tak.. Dobrze jest - powiedziałam.
- Napewno? - zapytał lider, patrząc na mnie kątem oka.
- Napewno - odpowiedziałam, zaprzestając leczenie - Jezu Zetsu, nie rób tak więcej.
Nie miałam mu za złe. Wręcz przeciwnie, zaczęłam się śmiać.
- Kisame musi być smaczny, skoro Zetsu chciał nam z niego zrobić obiad - powiedziałam.
- Zetsu to kanibal, więc dla niego ludzie są smaczni - powiedzial Kisame.
- Dobra, Kisame został uratowany, więc ja mogę się ulotnić - powiedziałam.
- Idę z tobą - powiedział Sasori.
- I ja nie mam racji? - powiedział Deidara
- Co, zazdrosny? - zapytałam. Już nic nie odpowiedział o.O
Wyszłam z salonu razem z Sasori' m.
Przystanęłam na chwilę, ponieważ zakręciło mi się w głowie.
- Katsumi? - zapytał Sasori i stanął obok mnie.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam - może to skutki uboczne używania w dużych ilościach tego naszyjnika..
- Ale w ciąży nie jesteś? - szelnął Sasori.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie - również odpowiedziałam szeptem - A co? Chciałbyś?
Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Taki morderca jak ja? Przestań. Nie byłbym dobrym ojcem - powiedział cicho nasz lalkarz.
- I tu się mylisz - powiedziałam szeptem, uśmiechnęłam się ciepło i poszłam dalej.
Chyba dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedziałam, bo pociągnęła mnie chakra. Odcięłam ją przywołaną kosą i przyczepiłam swoje nitki do nitek Sasori' ego. Poleciał na mnie, przez co ja wylądowałam na ścianie a on przede mną. Jedną dłoń miał obok mojej twarzy, drugą nad moją głową.
- Co miałaś na myśli? - zapytał tym swoim głosem (czyli chodzi, że jego barwa głosu jest boooska^^ bynajmniej ja tak uważam :3 - dop. aut.).
Uśmiechnęłam się słodko, po czym powiedziałam:
- Nie miałeś racji mówiąc mi, że byłbyś złym ojcem.
Sasori przybliżył się do mojej twarzy.
- Skąd taki wniosek? - zapytał, patrząc mi głęboko w oczy.
- Dobrze ci z oczu patrzy^^ - odpowiedziałam.
- Jestem mordercą, a nie jakimś cieniasem - odpowiedział, jeszcze bliżej przybliżając swoją twarz i usta do mojej twarzy i ust (taaak.. Mądrość autorki xD - dop. aut.)
- Każdy ma w sobie chociaż trochę ciepła - powiedziałam.
- Mówisz? - zapytał.
- Nie, śpiewam - odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Cwaniara - to powiedziawszy, jeszcze bardziej się do mnie przybliżył.
- Ale za to mnie wszyscy, oprócz tego głupiego pedała lubicie (przepraszam za wyrażenie wszystkie fanki Deidary. Po prostu humor Katsumi jest nie za bardzo.. Dobry - dop. aut. ). No, może ty też nie lubisz mojego charakteru.. - powiedziałam.
Znowu się do mnie przybliżył. Nasze twarze dzieliły już tylko milimetry.
- Ja tam nawet lubię ten twój charakterek - powiedział.
- Ja lubię twoje oczy - powiedziałam.
Znowu się przybliżył. Tym razem był tak blisko, że jego oddech drażnił moją szyję. Prawdę mówiąc, to było mi dobrze..
- Moje oczy, powiadasz.. Twoje są tajemnicze, ale też jedyne w swoim rodzaju - powiedział mi na ucho.
- W twoich mogłabym utonąć.. - powiedziałam, odpinając jego płaszcz i dotykając jego nagiego torsu opuszkiem palca wskazującego.
- Ja lubię twoje oczy i włosy - powiedział.
Kuźwa.
Dziwne, że "Wielki, wszystko wiedzący Akasuna no Sasori" prawi dziewczynie komplementy.
- Moje włosy? - zapytałam, dotykając teraz jego klaty opuszkami wszystkich palców.
- Yhym.. - szepnął, opierając swoją głowę o moje ramię. Jego włosy pachnęły czekoladą.. Pycha.. Lubię czekoladę..
- Co w nich takiego wyjątkowego? - zapytałam szeptem.
- Ich zapach i długość - odpowiedział.
- Nawet nie wiem, jak pachną - odpowiedziałam, zjeżdżając dłonią trochę niżej.
- Jak kwitnące kwiaty. Chyba wiśni.. - odpowiedział rozmarzonym głosem.
- Twoje pachną jak czekolada - powiedziałam, wplatając wolną dłoń w jego włosy - A ja lubię czekoladę. Bardzo lubię..
- Czekoladę.. Czyli dlatego lubisz tak moje oczy? - zapytał, wziął i dźwignął głowę z mojego ramienia i odgarnął dłonią kosmyk włosów, opadających na moja twarz.
- Może nie tylko dlatego.. - powiedziałam, łapiąc go za dłoń i prowadząc do jego pokoju.
- To dlaczego? - zapytal.
- Są po prostu pięknę - powiedziałam, wpychając Skorpiona do jego pokoju. Sama weszłam i przekręciłam klucz w zamku. Akasuna zdjął płaszcz. Ja przybliżyłam się do niego. Zdjęłam koszulkę. Po jego minie już wiedziałam, że wie, o co mi chodzi.
- Może lepiej załóż gumkę.. - powiedziałam.
- Wiesz co? Nawet jak zajdziesz w ciąże, chociaż obaj wiemy, że nie chcemy tego w najbliższym czasie, to i tak będę przy tobie.. - powiedział, zdejmując mi spodenki i rzucając na łóżko. Leżał nade mną.
- Sasori.. - szepnęłam, patrząc na niego. Nie wierzyłam w to, co słyszę.
- Będę przy tobie - powiedział ponownie - słyszysz? Będę. Postaram się pierwszy raz w życiu być otwartym - zakończył i patrzył głęboko w moje oczy.
Nie wytrzyłam. Mimowolnie spłynęła mi łza po policzku. Sasori usiadł na łóżku, przedemną. Ja też usiadłam. Wtuliłam się w niego i zaczęłam cicho łkać.
- Będę przy tobie.. - jeszcze raz szepnął.
Otarłam łzy. Popatrzyłam na Sasori' ego.
- Dziękuję.. Dziękuję.. Kocham cię - powiedziałam - chyba - dodałam.
Uśmiechnął się do mnie.
- Ja chyba też cię kocham - powiedział - ale to chyba.
- Oboje chyba nie potrafimy jeszcze kochać - powiedziałam.
- Umiemy, tylko tego chyba nie wiemy - powiedział.
- Albo wiemy, ale się tego boimy - odpowiedziałam.
- To też może tak być - powiedział.
- Kochać to my siętylko umiemy na razie w łóżku - powiedziałam, lekko się uśmiechając.
- Tu ci przyznam rację - odpoweidział, zrzucając spodnie - gotowa?
- Zawsze - odpowiedziałam - Dla ciebie, jeśli chodzi o łóżko, to zawsze.
- No to zaczynamy - powiedział Sasori.
- Zaczynaj.

********************************

Chyba nie nie muszę wam pisać, co było dalej, ne? Może trochę się pośpieszyłam, jeśli chodzi o otwartość Sasora, alle to w końcu moje opo. Jednak będę wdzięczna, czytając waszą krytykę, która będzie oczywiście uzasadniona. postaram się poprawić. Na razie to tyle. Podobało się? Super. Pisać w komciach^^

Jashin!

9 komentarzy:

  1. Aaaa co romantic. Lubie romantic, więc więcej romantic. Tylko nie dręcz mojego męża.... Bo przypierdole. Sztuka to wybuch ! Bardzo mi się podobało, a zwłaszcza na końcu. Xd Ja pierdole pisze się oddzielnie, taka uwaga. No i ogólnie fajnie

    OdpowiedzUsuń
  2. W niektórych momentach Katsumi jest wręcz przerażająca, a w innych słodka i czuła, Podoba mi się to! Do tego przestraszyłaś mnie z tą ciążą O.o Już na prawdę były takie chwilę, że byłam pewna bachorka :d Saso tatuś :3 hiehie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste! Końcówka, no brak słów takie słodkie i romantyczne ;3 pisz następny jak najszybciej bo już się nie mogę doczekać!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj! Jesteś ciekawa/ y jak idzie Ci pisanie? Co o blogu myślą inni? Co możesz zmienić, by było lepiej? Jeśli tak zapraszamy do nowej ocenialni na www.true-ocenka.blogspot.com . Z góry przepraszamy za spam jednak jak to mówią- reklama dźwignią handlu. - Mila.

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu trafiłam na twojego bloga. Mam nauczkę żeby nie czytać twojego opo o 1 w nocy. Tak zaczęłam się śmiać jak idiotka potem z wielkim bananem na twarzy poszłam się umyć XD
    Dzisiaj skończyłam ten rozdział i bardzo mi się podoba. Tak jak piszesz o Dei-cha i kłótnikach są boskie. A najbardziej podoba mi się .... osobowość Sasora. XD nie dziw się ja kocham całe Akasie po za Orochem, Kisame i Zetsu i Kakazu. Co do konan to ją lubie.
    Czekam z niecierpliwością na następną notkę. ~Uruha.
    [unowned-demon.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Special] Psychika mnie boli – Dzień z życia Autorki.
    [unowned-demon.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział 4 "Jestem mordercą"
    [unowned-demon.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy next ??? nie mogę się doczekać !!! teraz nie mam co czytać bo nie dodałaś nowej notki :( ale i tak się kocham !!

    OdpowiedzUsuń
  9. NIE....... Kurwa z Deidarą już przesadziłaś. Jak można go tak nazywać?? ;cccccc
    Przecież jest najprzystojniejszym facetem z tej organizacji. Kurde jak ja go kocham!

    OdpowiedzUsuń