***
Katsumi ***
O japierdziele.. Mój
biedny łeb.. Czułam na swojej szyi czyiś oddech. Dopero teraz się się skapłam,
że nie leżę bezpośrednio na poduszce, tylko na czyimś nagim torsie. Lekko
ospała usiadłam. Popatrzyłam na mojego współlokatora. Okazał się nim być
Sasori. Przypomniałam sobie wydarzenie ostatniej nocy.. Uśmiechnęłam się sama
do siebie. Nie chciało mi się jeszcze wstawać, więc położyłam się obok Sasora.
Zakryłam swoje nagie piersi kołdrą, ale ręcę wyciągnęłam na wierzch. Przymknęłam
powieki i obróciłam się do niego plecami.
Jakieś 10 minut potem
czułam, że ktoś się bawi moimi włosami. Wyjrzałam na niego zza ramienia i
uśmiechnęłam się, obracając do niego twarzą. Głowa mnie jeszcze bolała jak
cholera.
- Wyspany? -
zapytałam cichutko. On prawie niezauważalnie się uśmiechnął.
- Taa.. -
odpowiedział - Tylko łep mnie boli jak cholera..
- Nie Ciebie jednego
- powiedziałam, kładąc się na plecach. Zamyśliłam się.
- Nad czym tak
główkujesz? - zapytał Sasori, podpierając głowę dłonią.
- Czy ty mnie
kochasz? - zapytałam, ale pożałowałam tego - Przepraszam..
- Nic się nie stało..
- odpowiedział mi lalkarz - Tak naprawdę, to nie wiem.
- Ja też nie wiem,
czy Cię kocham, ale.. - przerwałam.
- Ale co? - zapytał.
- Czuję, że to nie
jest tylko taki przelotny romans czy wynik upicia się - odpowiedziałam -
Cholernie mi się podobasz, Sasori.
- Ach, tak? - zapytał
czerwonowłosy i wlazł na mnie - To samo mogę powiedzieć o Tobie.
Znowu na mnie spadł.
Jęknęłam, ale znowu zaczęłam się śmiać.
- Sasori, ciężki
jesteś! Zejdź ze mnie! - powiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach, a on tylko
prychnął:
- Nie jestem ciężki!
- krzyknął mi do ucha i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się przeraźliwie śmiać,
gdyż mam cholerne łaskotki.
- Prze.. Przestań! -
krzyknęłam, płacząc ze śmiechu - Do.. Dobra, nie.. Nie jesteś ciężki!
Sasori w końcu
przestał się nademną wyżywać i usiadł na moim brzuchu, uważnie wpatrując się w
moją twarz.
- Jaka ty jesteś
piękna.. - powiedział w końcu po chwili milczenia.
- A ty przystojny jak
cholera - powiedziałam, zebrałam chakrę z ramionach i rękach i teraz to ja
leżałam na nim. Pocałowałam go czule w usta. Odwzajemnił pocałunek. Chwilę
później powiedziałam:
- Idę się ubrać.
Niestety, nie było mi
dane zejść z łóżka, poniewarz zostałam brutalnie przyciągnięta spowrotem przez
lalkarza.
- Zostajesz ze mną -
powiedział Sasori.
- Jeśli chcesz pozbyć
się kaca, to musisz pozwolić mi się ubrać - powiedziałam i ponownie zeszłam z
łóżka.
Tym razem nie
zostałam przyciągnięta. Zorientowałam się, że jestem naga. Nic jednak sobie z
tego nie zrobiłam. Przecież Sasor i ta mnie widział. Przeszłam do drugiego
pomieszczenia, potocznie zwanego klopem. Weszłam pod prysznic i po 3 minutach z
niego wyszłam. Zorientowałam się, że bieliznę mam w pokoju, gdzie aktualnie
przebywał Sasor. Owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Sasori leżał z
zamkniętymi oczami. Jest jeszcze ładniejszy, niż jak ma je otwarte. Zabrałam
się za poszukiwanie zaginionej arki. Znalazłam stanik, ale majtki gdzieś
wcięło.. Mam! Pod biurkiem leżały. Wróciłam do łazienki. Założyłam bieliznę, a
potem jinsowe rurki, czarną koszulkę na grubych ramiączkach z zielonym,
rozmazanym pentagramem i skarpetki. Włosy tylko poczesałam i wyszła z łazienki.
Udała się chwiejnym krokiem do kuchnii. Słyszała pojękiwania dochodzące z tego
pomieszczenia. Weszłam i zastałam kuchnie całą obrzyganą, a na podłodze leżał
Hidan z Deidarą. Poomijałam ich i weszłam na szafkę, żeby wyciągnąć tabletki.
Zeskoczyłam, ale zaraz potem się zachwiałam. Ignorując cholerny ból głowy szłam
dalej do pokoju czerwonowłosego. Zatrzymałam się przed schodami. Ludu.. Lepiej
sie z nich schodziło, niż wchodziło.. Weszłam tylko kilka kroków i już
wylądowałam ta kolanach.. No cóż, pozostałe schodki przeszłam jak pies. To
musiało śmiesznie wyglądać^^ Gdy dotarłam na sam szczyt, podniosłam się.
ZPrzeszłam parę kroków i zonwu wylądowałąm na kolanach. Głowa mi napierdalała,
jak cholera. Z jakiegoś pokoju wyszła Konan, też mega zjechana. Popatrzyła na
mnie i pomogła mi wstać.
- Upiłyśmy się jak
świnie, Konan - powiedziałam i lekko się do niej uśmiechnęłam.
- Mam cholernego
kaca.. Ooo - powiedziała i lekko się uśmiechnęła, bo zauważyła tabletki -
Poratuj, Katsumi...
Dałam jej dwie
tabletki. Popatrzyła na mnie pytająco.
- Jedna dla lidera,
napewno też jej potrzebuje^^ - powiedziałam i poszłam dalej. Konan stała jak
zaczarowana. Trafiłam w samą dziesiątkę^^
Nareszcie dotarłam do
pokoju Akasuny. Normalnie istny tor przeszkód! Przekroczyłam próg i w moją
stronę poleciała poduszka.
- Tee, se lepiej uważaj,
bo inaczej się pobawimy - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko, rzucając w
niego poduszką.
- A jak? Powtórka z
wczoraj? - zapytał Sasori, dźwigając się z pozycji leżacej do siedzącej.
Uśmiechał się tak jakoś dziwnie, tak.. Hmm.. Pociągająco?
- Napalony jesteś i
tyle - powiedziałam, uśmiechając się nadal - A co? Chciałbyś? - zapytałam,
podchodząc do łóżka, wskakując na nie. Przewróciłam go pchnięciem ręki i
zawisłam nad nim na czworakach. Nasze twarze dzieliły centymetry.
- Powiedzmy, że z
tobą to przerzycie było, jest i będzie niezapomniane - powedział Sasori,
patrząc w moje czerwone oczy. To samo zrobiłam ja^^.
- Tak? Naprawdę? -
zapytałam, ciągle się uśmiechając - Muszę przyznać, że mnie się to też
podobało.
- To kiedy powtórka?
- zapytał, chwytając moje biodra i przewracając mnie tak, że teraz to ja byłam
pod nim.
- Jak będziesz
grzeczny, to może jeszcze dzisiaj^^ - powiedziałam i oplotłam swoje ręce na
jego szyi. Pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam go i zaczęłam gładzić jego
plecy. Po kilku minutach oderwał się odemnie i popatrzył na swoje ciało.
- No, może lepiej się
ubierz - powiedziałam i zeszłam z łóżka - tu są tabletki - rzuciłam mu całe
opakowanie - Ja zejdę do kuchnii i postaram się zrobić śniadanie..
Sasori wstał z łóżka
i zabrał się za poszukiwanie bokserek. Ja stałam i patrzyłam sie na niego z
rozbawieniem.
- Zamiast śmiać się
ze mnie, mogłabyś pomóc? - powiedział i znalazł się za mną. Podbiegłam w stronę
łóżka i pokazałam mu jego bokserki, które zwisały z mojego palca. On popatrzył
na mnie i zapytał:
- Kiedy ty..?
- Jak sobie leżałeś a
ja szukałam swojej bielizny, to znalazłam^^ - odpowiedziałam i rzuciłam w niego
bokserkami, podchodząc do drzwi i znikając za nimi.
Zeszłam do kuchnii.
Zdziwiłam się, jak zastałam ją w dobrym stanie. Rano to była taka obrzygana, że
się nie dało w niej wytrzymać. Na krześle siedział Hidan, który trzymał się za
głowę. Podeszłam do lodówki chwiejnym krokiem. On popatrzył na mnie i
powiedział:
- Tak było u was
głośno, że nie słyszeliśmy się na wzajem - na jego twarzy zagościł tryjumfalny
uśmiech.
Upuściłam szklankę,
którą teraz trzymałam. Rozbiła się na małe kawałeczki. Niektóre wbiły mi się w
nogę. Akurat te najgrubsze.. Syknęłam z bólu. Osunęłam się na podłogę. Hidan podszedł do mnie. Miałam opuszczoną głowę.
Z ran sączyła się krew. Jashinista uklęknął przy mnie. Nie patrzyłam na niego.
- Katsumi, ja
żarowałem - powiedział poważnym głosem. Popatrzyłam na niego.
- Powiedziałabym ci
coś, ale na pewno byś wygadał - powiedziałam i popatrzyłam na swoje rany.
- Nie wygadam -
odpowiedział białowłosy.
- Wygadasz - ja.
- Nie - H.
- Tak - J.
- Nie - H.
- Tak - J.
- Nie - H.
- Nie - J.
- Sama to
potwierdziłaś - powiedział Hidan z uśmiechem.
- No bo to co
powiedziałeś, to częściowo było prawdą.. Ale nie byliśmy głośno - powiedziałam
mu do ucha.
Zatkało go.
- Nie wierzę ci -
odpowiedział po chwili - Znam dość długo Sasori' ego, nie zrobił by czegoś
takiego z pierwszą lepszą poznaną laską.. Chyba, że czymś mu zaimponowała.
Zamyśliłam się.
- Może tym, że
potrafię jednocześnie sterować 10 000 marionetek, albo tym, że dobrze całuję i
jestem śliczna^^ - odpowiedziałam mu. Zaśmiał się.
- Dokończymy rozmowę
później, bo towarzystwo się zaczyna zbierać - powiedział Hidan. Do kuchnii
weszli pozostali członkowie Brzasku. Popatrzyli na mnie i na Hidana, który
klęczał przy mnie.
- Katsumi, czy on ci
zowu coś zrobił? - zapytał Zetsu ( oOo, aż dziwne^^ - dop.aut).
- Nie, upuściłam
szkalnkę, zakręciło mi się w głowie, osunęłam się na ziemię, szkło wbiło mi się
do nóg, a Hidan wchodził do kuchnii, więc uklęknął i próbował mnie podnieść,
ale mu się nie udało - to ostatnie zmyśliłam. Bo po co im wiedzieć, jak było na
prawdę.
- Taa, prawdziwą
wersję poproszę - powiedział Sasori, podchodząc do mnie i zabierając na ręce.
Popatrzyłam na niego miną, która zwiastowała kłótnie.
Ooo, nie będziesz mi
kitu wciskał, kochany. Inaczej się pobawimy.
- Inaczej niż w nocy?
- zapytał lider z tryjumfalnym uśmiechem.
No kurwa tego już za
wiele.
Wyrwałam się Sasori'
emu z rąk, upadłam na stopy.
- Odpierdolcie się
wszyscy kurwa odemnie! Było mnie tu nie zaciągać, jak macie zamiar robić sobie
ze mnie jaja! Może jestem mała, ale mój temperament przerasta ludzkie pojęcie!
Więc kurwa mać przestań zachowywać się jak Hidan! - to było skierowane do
lidera. Nie miał zaciekawej miny. Był trochę.. Przestraszony? - A tak pomijając
to, to dobrze było liderowi w nocy z Konan, czy było za ostro? - zapytałam,
wychodząc z trzaskiem z kuchnii. Wyszłam z tej chorej organizacji i udałam się
w deszczu na to samo miejsce, gdzie wtedy zaatakowali ci goście z.. hmm.. No
kurwa z jakieś wioski! Usiadłam sobie na końcu pomostka, nogi psuszczając na
dół. Siedziałam z obrażoną miną i rękami założonymi na klatce piersiowej.
Wyczułam czyjąś chakrę, więc swoją ukryłam, wstrzymałam oddech i wskoczyłam do
wody jak syrenka^^. Siedziałam tam dość długo. Zaczynało brakować mi oddechu. W
końcu nieproszony gość sobie poszedł i wynużyłam głowę, zaczerpując świeżego
powietrza. Rozglądnęłam się. Nikogo nie było. Wyszłam wody. zaczęły mnie
okropnie boleć te rany na nogach. Skierowałam się do organizacji, chociaż teraz
to nie był najlepszy pomysł. Trudno, zaczynam tracić czucie w nogach. Pobiegłam
do tego "wielkiego języka" i powoli po nim wchodziłam. Poczułam
udeżenie w kark. Momentalnie straciłam przytomność.
~*~
***
Narrator ***
- Szefie, mamy ją -
wysoki mężczyzna o czarnych oczach i takich samych włosach rzucił pod nogi
mężczyźnie, dość staremu, bezwładne ciało dziewczyny.
- Mieliście jej nie
kaleczyć - powiedział opanowany starzec, patrząc na nogi czarnowłosej.
- Ona już je takie
miała - powiedziała kobieta, mniej więcej trochę starsza od Katsumi.
- Mniejsza -
powiedział zimnym tonem starszy z mężczyzn - Zanieść ją do sali tortur.
Jak powiedział, tak
zrobili. Wrzucili czarnowłosą do lochu. Jej drobne ciało odbiło się o ścianę i
upadło na zimną podłogę.
***
Katsumi ***
O japierdolę.. Mój
biedny łeb.. Kto miał czelność mnie dotknąć? Tylko nieliczni mają prawo to
robić. A ten ktoś posunął się za daleko. Z wielkim bólem podniosłam się do siadu.
Zauważyłam, że nie jestem w Akatsuki, tylko w jakieś ruderze, co przypominało..
Lochy? Próbowałam się podnieść. Niestety, nie udało się. To przez te nogi.
Powyjmowałam sobie szkło i usiadłam tak, że plecy oparłam o ścianę, jedną nogę
przyciągnęłam do siebie, a drugą opuściłam. Siedziałam tak sobie i myślałam,
jak się wydostać. Zebrałąm chakrę w ręce i udeżyłam w ścianę. Na moje
szczęście, nie było to pomieszczenie wysysające chakrę i szybko wydostałam się
na zewnątrz. Nie mogłam biec, więc szybko szłam. Ktoś zaczął jednak za mną
biec.
Pierdolę ten ból,
biegnę - pomyślałam.
I jak pomyślałąm, tak
zrobiłam. Zaczęłam biec. Niestety, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Upadłam.
Pomału mnie doganiali. Podniosłam się. Tak, żeby mieli małe trudności,
uderzyłam w ziemię. Pokruszyła się na małe kawałeczki.
- Teraz mam czas -
szepnęłam sama do siebie i zaczęłam odchodzić.
Doszłam do bramy
Wioski Deszczu. Moi porywacze nie dogonili mnie. Moje szczęście. Strażnicy
otworzyli mi bramę, oddając cześć jak jakiemuś Bogowi. No tak, przecież
Akatsuki jest tu szanowane. W szczególności kobiety i sam Bóg. Przeszłam i od
razu zaczęło padać. Nie musiałam długo czekać, a podbiegła do mnie Konan.
- Gdzie ty do jasnej
cholery byłaś!? - krzyknęła w moją stronę.
- Leżałam sobie w
lochach - powiedziałam do niej. Po jej mine odczytałam, że mi nie uwierzyła -
No co? To prawda. Gonili mnie, ale ich zgubiłam.
- Z tymi nogami
napewno - odpowiedziała - Powiesz mi, gdzie byłaś, czy mam cie zaprowadzić do
Pain' a?
- Jemu powiem to samo
- powiedziałam - Jeśli on też mi nie uwierzy, to pozwolę mu
"pogrzebać" w mojej głowie.
Konan zrezygnowana
kazała mi iść za nią. Nogi mnie już tak nie bolały, ale jednak były dużo
obciążone. Doszłyśmy do tego języka i po schodach weszłyśmy na górę. Krytarz
prowadził do salonu.
- Powiesz mi, gdzie
byłaś? - zapytała Konan.
- Już powiedziałam i
podtrzymuję tą wersję - odpowiedziałam jej.
Nie wytrzymała i
wybuchła.
- Uważam się za twoją
przyjaciółkę, więc mnie możesz powiedzieć wszystko! Czemu nie powiesz mi
prawdy!?
- No kurwa mać,
Konan! Też uważam się za twoją przyjaciółkę, więc mówię ci prawdę! Po co
mialabym kłamać, jak dobrze wiem, że lider i tak by mnie
"przebadał"!? No kurde po co!? - zrobiłam to samo, co ona.
Nakrzyczałam na nią. Ona stanęła jak wryta. Ja natomiast poszłam dalej. Weszłam
do salonu, w którym wszyscy siedzieli. Na mój widok poprzerywali wszystkie
czynności, jakie wykonywali. Jak zobaczyłam ich miny, od razu powiedziałam:
- Siedziałam sobie w
lochach i mówię prawdę.
Lider popatrzył na
mnie dziwnie.
- Prawdziwą wersję
poproszę - powiedział rudzielec.
Nosz kurwa mać!
Bawicie się wszyscy w Konan, czy co!? - pomyślałam.
- Nie - odpowiedział.
- No to kurwa
pogrzebaj mi w głowie, jak mi nie wierzysz! - wybuchłam już na dobre. Moje
włosy zaczęły się podnośić i zmieniać kolor na biały. Oczy zrobiły się
pomarańczowo - czerwone. Wszyscy zrobili wielki oczy, a ja nie wiedziałam, o co
im chodzi.
- Eee, Katsumi.. -
zaczął niepewnie Kisame - Czy to normalne, że tobie się zmienia kolor oczu i
włosów?
Popatrzyłam na niego
jak na pojeba.
- A z kąd niby mam to
kurwa wiedzieć!? - krzyknęłam jeszcze głośniej, a moje ubranie zmieniło się na
takie..Hmm.. Słodkie.. Było pełne falbanek, ale zignorowałam to. Wrzeszczałam
dalej - Nikt mi tu nie wierzy! Po co wogóle mnie tu przynosiliście!? Bo
baliście się , że wygadam się, że walczyłam z Akatsuki!? No kurwa pytam się! -
tym razem do włosów "wpięły" się jakieś małe skrzydełka. Ja jednak
zignorowałam to i dalej się darłam - Nienawidzę was wszystkich! - krzyknęłam i pojawiły
się skrzydła, jak u anioła. Otoczyłam mnie jakaś dziwna aura - Nienawidzę! Nie
tak wyobrażałam sobie nowe życie! Jeden próbuje mnie gwałcić, drugi grzebie w
mojej głowie, bo mi nie wierzy, a trzeci próbuje zabić mnie wzrokiem! Zawsze
byłam taka samotna.. Nikogo nie obchodziłam.. Chijo trenowała mnie z przymusu..
Ja nawet nie znam swoich rodziców, być może nawet klanu z którego pochodzę!
Nienawidzę życia i ludzi w nim żyjących! Nienawidzę! - jedna pojedyńcza łza
spłynęła po moim policzku, potem kolejna. Skapnęły na drewniną posadzkę w
salonie. A na podłodze, zamiast mokrych kałuż, pojawiały się piórka. Wszystkie
moje rany zasklepiły się, a na nodze pojawił mi się jakiś dziwny tatułaż.
(a tak wygląda, jak w opisie)
( trochę się nie udała, jest bez skrzydeł, ale przynajmniej jest jej stórj..^^'')
Wszystkich wmurowało.
Opuściłam głowę i zaczęłam cicho łkać. Ktoś położył mi dłoń na ramienu, na co
zareagowałam bardzo źle. Odtrąciłam tą dłoń i spojrzałam na jej posiadacza. Był
nim lider.
- Co!? - krzyknęłam -
Zostaw mnie w świętym spokoju!
- Konan, przynieś
duże lustro - powiedział spokojnie rudzielec - a ty - zwrócił się do mnie -
siadaj.
- Nie takim tonem! -
krzyknęłam w jego stronę.
Był mocno
podirytowany.
Uderzył mnie w twarz.
Wszyscy momentalnie
się uciszyli. Złapałam za bolące miejsce. Powoli odwracałam głowę w miejsce,
gdzie stał lider. Też był troche zdziwiony. Opuściłam głowę.
- Jak śmiesz.. -
zaczęłam. Poczułam wzrok wszystkich na mnie - Jak śmiesz mnie wogóle dotykać..
Nie masz najmniejszego prawa! - krzyknęłam i to teraz ja go udeżyłam, tyle że
trochę mocniej, w policzek. Upadł.
Wszyscy wytrzeszczyli
oczy. Nawet Konan, która teraz weszła z ogromnym lustrem.
- Nienawidzę was.. I
Ciebie też - zwróciłam się do lidera. On wstał. Zaczęłam odchodzić. Jednak, nie
przekroczyłam drzwi. Zostałam brutalnie przyciągnięta. Mianowicie przez
technikę lidera. Złapał mnie za włosy i przyciągnął na wysokość swojej twarzy.
- Przegięłaś -
powiedział i zaczął wyjmować jakiś metalowy pręt.
- Pain! Nie zabijaj jej! - krzyknęła Konan i
zaczęła biec w moją stronę.
Ja odbiłam się o jego
tors,tak, że pręt odciął mi trochę włosów. Przywołałam jakąś wielką kosę,
rzuciłam nią tak, że przebiła sufit. Chwyciłam ją z powrotem i wzbiłam się z
powietrze. Leciałam przed siebie, byleby jak najdalej od nich.. Uroniłam łzę..
Potem drugą, piątą i dziesiątą, zostawiając za sobą piórka. Nienawidzę ich..
Nienawidzę..
Czemu?
Bo nie umieją mnie
zrozumieć..
Bo nie wiedzą, jak to
jest być samotnym..
Bo nie wiedzą, jak to
jest być innym..
Bo ja nie jestem..
Człowiekiem..
Bynajmniej teraz..
Jestem.. Duchem samej
siebie..
Moim skrytym
"ja"..
Nikushimi*.. Od
dzisiaj tak się nazywam.. Hirohito.. Nikushimi..
*Nikushimi(jap) -
nienawiść.
O boże! Gdzie był Sasori? Co teraz będzie ? No niee... Czemu tak smutno? Co się stało? Kurde... No narazie jestem za bardzo zszokowana tym co napisałaś i nie ogarniam. Lipa. Może później się ogarne i napisze lepszy komentarz.
OdpowiedzUsuńCudo !!! ta końcówka mnie zszokowała ! po prostu nie mogłam oddychać serio !!!!! a jak mi nie wierzysz to pogrzeb mi w głowie jak Lider ^^. mam pyto czy moja postać dojdzie w kolejnym rozdziale? bo mnie ciekawość zżera:) błagam pisz kolejną note bo nie zasnę w nocy i w szkole będę cię dręczyć jak to mam w zwyczaju :D pyto 2 o tym co rozmawiałyśmy u mnie to zrobisz tak czy własną wersje ( jak dojdzie moja postać)
OdpowiedzUsuńBuba, cierpliwości. Dojdzie. Jak moglabym nie dodać kochanego demonka Nikushimi? dyć ona jest potrzebna! Dojdzie chyba za dwa rozdziały. Ale na pewnko będzie. Cieszę się, że się podobało. I nie dręcz mnie w szkole^^
UsuńJa cię! Zajebiste... Ale koniec... normalnie szok!
OdpowiedzUsuńCo będzie? Weź nas w niepewności nie trzymaj! Pisz szybko nowy rozdzialik, kochana Tenone-chan!
To wszystko, co mi się nasuwa na myśl po przeczytaniu tej notki... nie umiem tego zbytnio sklecić w zdania.
Pozdrawiam, pisz szybko i weny!
PS. Na http://jinchuuriki-i-czwarty.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział, zapraszam!